Julka to osoba pełna energii, której dzień wypełniony jest po brzegi najróżniejszymi działaniami. Zawsze uśmiechnięta, chętna do działania i mam wrażenie nigdy nie narzekająca. Na co dzień pracuje w marketingu, w jednej z dużych poznańskich firm. Po godzinach chętnie angażuje się w akcje charytatywne, a w wolnych chwilach podróżuje po świecie. Aktualnie najważniejszą aktywnością Julki jest praca nad rozwojem jej marki koszulek – Moodwear by Jules, która powstała rok temu. Jak sama mówi, są to koszulki dla osób myślących nieszablonowo i lubiących wyróżnić się. Charakteryzuje je możliwość wyborów spersonalizowanych nadruków – na jednym ze zdjęć zobaczycie, o co dokładnie tutaj chodzi 🙂 Sama posiadam t-shirt od Julki i jest to jeden z moich ulubionych elementów garderoby, który każdorazowo wzbudza duże zainteresowanie 🙂
Julkę odwiedzamy w jej mieszkaniu liczącym 17m² (!) na poznańskim Łazarzu – pięknej dzielnicy, która obecnie przeżywa swój renesans. Na mnie ta cześć miasta robi od lat wielkie wrażenie i prawdę mówiąc bardzo chętnie spakowałabym wszystkie swoje rzeczy i zamieszkała w jednej z kamienic znajdującej się właśnie tam.
Julio, twoje mieszkanie leży na poznańskim Łazarzu. Jak Ci się tutaj mieszka?
Bardzo dobrze. W świadomości wielu ludzi, Łazarz postrzegany jest nadal jako mało bezpieczna dzielnica Poznania, ale ja czuję się tu fajnie i komfortowo. Choć muszę przyznać, że nie spędzam tu zbyt wiele czasu. Krążę między Poznaniem, Warszawą a Łęczycą – moją rodzinną wioską, położoną niedaleko Poznania, gdzie mieszkają moi rodzice i siostra.
Wspaniale jest mieć taką odskocznię od wielkich miast, prawda?
Łęczyca to moje miejsce na ziemi, do którego uwielbiam wracać. Mała, kameralna miejscowość, w której wszyscy się znają. Najbardziej lubię przyjeżdżać tu wiosną i latem, kiedy najlepszym środkiem transportu jest rower i całe dnie można spędzać z bliskimi w ogrodzie. Gdyby nie to, że za bardzo mnie nosi po świecie, mogłabym pozostać w tej bajce.
Wróćmy zatem na Łazarz. Od kilku lat można zaobserwować, że trwa tutaj rewitalizacja dzielnicy. Odnawiane są kamienice, powstają kawiarnie i różne ciekawe inicjatywy pobudzające mieszkańców. Odczuwasz te zmiany?
Łazarz można obecnie porównać do Śródki czy Jeżyc sprzed paru lat. Zmienia się, staje się coraz bardziej modny, ale przy tym wciąż zachowuje swój unikalny klimat. Rewitalizacja, o której wspominałaś, faktycznie trwa. Wydaje mi się, że zmiany są odrobinę bardziej zauważalne na Górnym Łazarzu. To tam można zaobserwować więcej wyremontowanych kamienic, tam też powstał City Park. Jednak dolna cześć dzielnicy też zaczyna odżywać. W połowie grudnia zakończyły się konsultacje społeczne dotyczące rewitalizacji Rynku Łazarskiego i zgodnie z planem, prace dotyczące nowej koncepcji tego miejsca mają ruszyć w 2018 roku. Mam nadzieję, że ryneczek zyska nowy wygląd, nie tracąc jednocześnie swojego klimatu.
Jakie miejsca na Łazarzu najczęściej odwiedzasz i co mogłabyś nam polecić?
Pierwsze miejsce może się wydawać mało odkrywcze, ale to tu można się poczuć jak w tropikach, nie ruszając się z miasta – Palmiarnia Poznańska. Polecam szczególnie nocne zwiedzanie, to ciekawy pomysł na romantyczną randkę. Kolejne miejsce to nowo otwarty browar w City Parku. Samego kompleksu nie muszę pewnie nikomu przedstawiać, ale Ułan Browar to nowe miejsce na mapie Poznania, gdzie można wypić lokalnie warzone piwo w bardzo przystępnej cenie, jak na tę lokalizację. Jeśli ktoś zamiast piwa, woli wino, to fajnym miejscem jest Winiarnia Barrio, na Wyspiańskiego. Nowoczesne, ale przytulne wnętrze, cała ściana win i prawdziwy hiszpański tapas. Poprostu – Hiszpania na Łazarzu. A ostatnie miejsce, które przychodzi mi do głowy to Klubokawiarnia 239, na Szczanieckiej, która jest połączona z pracownią architektoniczną Trabendo. Moja ukochana czerwona cegła na ścianach, industrialne wnętrza, dobra kawa i bardzo miła obsługa. Polecam na ploty z przyjaciółką.
Julko Twoje mieszkanie ma 17 metrów kwadratowych wielkości! Jest bardzo małe, ale świetnie zorganizowane. Urządzenie tak niewielkiej przestrzeni, aby spełniała wszystkie potrzeby, musiało być nie lada wyzwaniem?
Tak. Na szczęście miałam ogromną pomoc w postaci moich rodziców. Mój tata z wykształcenia jest inżynierem budownictwa i potrafi przekształcić moje wyobrażenia i pomysły w rzeczywistość.
Moje mieszkanie leży w starej, wysokiej kamienicy, zatem bezdyskusyjna wydawała się budowa antresoli, na której znalazł się spory, dwuosobowy materac, a pod spodem aneks kuchenny. Dzięki antresoli mieszkanie ma dwie oddzielne przestrzenie. Na górze znajduje się część sypialniana, bardziej intymna, odizolowana od reszty. Na dole sofa ze stolikami kawowymi, aneks kuchenny – to część dzienna, otwarta dla potencjalnych gości. Jeśli chodzi o wystrój, to na tak małej powierzchni nie można było sobie pozwolić na duże szaleństwo. Uwielbiam starą, czerwoną cegłę i industrialne wnętrza, dlatego nie wyobrażałam sobie, by w takiej kamienicy nie odkryć surowych, ceglanych ścian. Poza tym postawiłam na szarość, biel i drewno.
Kamienica, w której mieszkasz, jest jedną z najbardziej zabytkowych na Łazarzu i jedną z najpiękniejszych w całym Poznaniu.
Jest to jedna z najbardziej okazałych kamienic na Łazarzu. To eklektyczna kamienica wybudowana około 1900 roku dla pochodzącej z Berlina Margarety Grüder. Wymieniana jest wśród 10 najładniejszych poznańskich kamienic z okresu Belle époque, niektórzy nazywają ją nawet klejnotem w koronie Łazarza. Nie da się ukryć, że jest bardzo charakterystyczna i nie da się jej nie zauważyć.
Porozmawiajmy teraz o ciuchach. Skąd pomysł aby stworzyć Moodwear by Jules?
Wpadłam na pomysł koszulek z wymienialnymi elementami na V roku studiów. To taki czas kiedy człowiek zastanawia się co dalej. Ja kończyłam dziennikarstwo, uwielbiałam moje studia i bardzo chciałam pracować w zawodzie, ale to nie jest łatwy kawałek chleba. Pewnie dlatego, nie do końca świadomie, robiłam sobie co jakiś czas brainstorming i próbowałam wymyślić plan na coś swojego.
Pochodzę z rodziny i środowiska tzw. „prywaciarzy” i potrzebę prowadzenia własnego biznesu mam chyba we krwi. Dla mnie własna działalność to wolność, poczucie niezależności i właśnie z takiej potrzeby w 2013 roku powstał pomysł na stworzenie linii koszulek, które dają możliwość wyboru.
Jak się jednak okazało, pomysł musiał trochę poczekać, bo po ukończeniu studiów zaczęłaś pracę w telewizji.
Dostałam się na staż w warszawskiej redakcji Faktów TVN, a później już zaczęłam u nich pracę. Spełniło się wtedy jedno z moich największych marzeń. Zawsze chciałam pracować w telewizji, poczuć to zawrotne tempo i być w centrum wydarzeń. No i byłam. A raczej wydarzenia stały się centrum mojego życia, a życie, samo w sobie, zeszło na drugi plan i moje poczucie wolności wraz z nim. Po niespełna roku w Warszawie podjęłam więc jedną z najtrudniejszych decyzji w moim życiu, odeszłam z telewizji, choć do dziś kocham ten dziennikarski tygiel. Fakty wiele mnie nauczyły, a odejście z telewizji dało dodatkową motywację do działania, wtedy wróciłam do koszulek.
Zakładając Moodwear by Jules, nie miałaś dużego doświadczenia jeśli chodzi o krawiectwo i produkcję ubrań. Jak wyglądały twoje pierwsze kroki w tym świecie?
Zanim zabrałam się za produkcję, zaczęłam od małego badania rynku i weryfikacji, czy mój pomysł spodoba się szerszej grupie osób, no i czy nie ma już czegoś takiego na rynku. Koszulek z napisami jest bardzo wiele, sama mam ich sporo i bardzo je lubię, ale takiego pomysłu dotychczas nie spotkałam. Co więcej, moja ankieta wskazywała na to, że pomysł podoba się nie tylko mnie. Wtedy zaczęło się dziać. Najmilej wspominam etap projektowania tekstów na koszulki – to w sumie była zabawa – pomagali mi przyjaciele, moja siostra i mama. Później było już trochę trudniej. Wiedziałam, że chcę produkować w Polsce i to nie podlegało dyskusji, ale nie miałam doświadczenia w branży modowej, więc wszystkiego uczyłam się na własnej skórze, metodą prób i błędów. Opracowanie wykroju, znalezienie odpowiedniej szwalni, drukarni, wybór dzianiny, odszycie prototypów to był cały proces, który trwał ponad pół roku. Pewnie mógłby trwać krócej, ale ja nie chciałam się śpieszyć. Zależało mi na tym, by koszulki były bardzo dobrej jakości, by dzianina była miła w dotyku, wytrzymała, produkowana w Polsce i jest. Ostatecznie prototyp koszulek powstał na początku 2016 roku. Dziś t-shirty Moodwear by Jules dostępne są w pięciu wzorach, w dwóch wersjach kolorystycznych, z ponad pięćdziesięcioma wymienialnymi elementami. To daje moc możliwości, można łączyć kolory, wersje językowe. Sama jestem mile zaskoczona tym, jakie nietypowe, oryginalne kombinacje wymyślają moi klienci. To mega budujące, właśnie o to chodziło, by przy moim drobnym udziale, każdy tworzył swoją własną koszulkę, którą może w łatwy sposób zmieniać, by jak najlepiej wyrazić samego siebie.
Dla kogo są Twoje koszulki?
Dla każdego kto lubi choć trochę bawić się modą i nie chodzi tu o przebieranki, raczej o nienachalne wprowadzenie do swojej szafy odrobiny szaleństwa, oryginalności, czegoś unikatowego. To w końcu tylko T-shirty, zatem nic nadzwyczajnego i narzucającego się, a jednak są w stanie wywołać uśmiech, ciekawość. Moodwear to koszulki unisex, dedykowane zarówno kobietom, jak i mężczyznom, dostępne są w pięciu rozmiarach od XS do XL. Muszę jednak przyznać, że krój koszulek jest mimo wszystko trochę bardziej damski, zatem nie wykluczam, że w najbliższej przyszłości pojawi się bardziej męska linia. Podczas ostatnich targów pojawił się nawet pomysł na kolekcję dziecięcą, także pole do działania jest spore.
Moodwear by Jules: www & facebook
Tekst i wywiad: Maja Musznicka i Magdalena Bałkowska
Zdjęcia: Maja Musznicka