Wchodząc do kamienicy, w której mieszka Ania Sikora oniemiałyśmy z zachwytu. Ponad stuletnia klatka schodowa, pomimo tego, że nie remontowana od lat, zrobiła na nas ogromne wrażenie. Wysokie okna z witrażami, fragmenty malowideł na ścianach, pięknie rzeźbione drzwi – wszystko to sprawiło, że wchodząc na górę do mieszkania naszej bohaterki znalazłyśmy się w innym, trochę ezoterycznym świecie, gdzie zatrzymał się czas.
Na samej górze przywitała nas radośnie merdająca ogonem Toga i jej właścicielka Ania, której cztery kąty dziś chcemy Wam pokazać. A już w samym mieszkaniu głos Johnnego Casha granego z płyty winylowej, którego wielkim fanem jest Paweł, partner Ani.
Ania z zwodu i zamiłowania jest fryzjerką. Kocha to co robi i całe życie dążyła do tego, aby kreować ludziom fryzury. Poznałyśmy się w Warzywniaku, miejscu, które tworzy wraz ze swoją siostrą Magdą i przyjaciółmi. Warzywniak powstał na początku tego roku przy ulicy Żydowskiej 11. Jest to miejsce ze śniadaniami, cistami i dobrą energią, które od progu wita nas słowami: People Are Important Not Places. Jak się okaże w naszej rozmowie, jest to ważne zdanie dla Ani.
Kamienica, w której mieszka Ania i Paweł, położona jest w klimatycznym zakątku Poznania, na ulicy Działyńskich. Ania i Paweł mieszkają tutaj trzy lata. Przez ten czas postarali się wydobyć wszystkie najpiękniejsze detale, które zostały źle potraktowane przez nowe, niekoniecznie lepsze rozwiązania. I tak, spod paneli położonych na podłodze wydobyli piękną drewnianą podłogę, a spod warstwy tynku pomalowanego na pomarańczowo, cegły na ścianach. Z tęsknotą patrzą na kąty w domu, w których stały kiedyś piece kaflowe, których niestety nie da się już odbudować.
Ania: Długo szukaliśmy tego mieszkania. Warunek był taki, aby było ono położone w kamienicy. Przez całe życie byłam wychowywana w bloku. Paweł zresztą też. Kiedy przyjechałam do Poznania zamieszkałam w przestronnym mieszkaniu na ulicy Mostowej i bardzo dobrze się tam poczułam. I powiedziałam sobie, ze nigdy w życiu nie wrócę do bloku. Wysokie kamieniczne mieszkania dają taką przestrzeń, w której lepiej się oddycha.
Wchodząc do mieszkania Ani i Pawła oczy od razu kieruję na piękne poroże, które wisi na ścianie.
Paweł: Trochę czasu polowałem na takie poroże i w końcu udało się je znaleźć na Starej Rzeźni. Wydałem na nie majątek, nie mogłem wrócić do domu bez niego.
Ania: Wiele razy chodziliśmy na Starą Rzeźnię, aby tam wśród staroci wypatrzyć coś takiego. I pewnego dnia był, jeden jedyny. Czekał na Pawła. Na początku nie wyobrażałam sobie tego poroża na naszej ścianie, ale mówię: „no dobra nich chłopak ma swoje trofeum i będzie szczęśliwy”. Teraz sama wypatruje poroża antylopy.
Miętowy zegar to kolejna rzecz, która przyciąga uwagę. Został on kupiony w skupie metali kolorowych. Nieustannie wskazuje godzinę 2:20, ale jak się dowiaduję od Pawła, zegar jeszcze nie działa, ponieważ musi być wymieniony w nim cały wewnętrzny mechanizm. Piękny klimat mieszkania tworzą też lampy i kolekcja płyt winylowych, której skrycie zazdrościmy Ani i Pawłowi.
Wasze mieszkanie jest pełne ciekawych rozwiązań. Skąd czerpiecie pomysły?
Ania: Staramy się wykorzystać to co mamy w zasięgu ręki. Regał na książki można zrobić ze skrzynek po owocach, a z papierowych kubków po kawie można wykonać świetny klosz do lampy, co udowodniła moja przyjaciółka, która wykonała ten, który wisi nad naszym stołem. Puszki po pomidorach też bardzo dobrze sprawdzają się w wielu rolach. Rozwiązania, które można znaleźć u nas, nigdy nie powstają na siłę, wynikają raczej z codziennych potrzeb.
A przywiązujesz się do rzeczy, którymi się otaczasz?
Ania: Jestem typem osoby, która nie miałaby problemu zostawić wszystko i zacząć życia od nowa gdzie indziej. Nie przywiązuje się do rzeczy czy miejsc. Teraz mieszkam tu, ale nigdy nie wiadomo, co wydarzy się za rok, czy nadal będziemy tu z Pawłem mieszkać. Lubię otaczać się fajnymi rzeczami. Staram się włożyć jak najwięcej dobrej energii w miejsce, które tworzę i gdzie mieszkam. Jestem zadowolona z tego co mam tu i teraz.
Czyli nie przypadkowo nad Warzywniakiem widnieje napis „People Are Important Not Places”.
Ania: Tak. Bo czym są miejsca bez ludzi? Niczym.
Ania do Poznania przyjechała z Piły, teoretycznie na studia, ale od razu rzuciła się w wir pracy i zaczęła uczyć się tego, czym zawsze chciała się zająć, czyli fryzjerstwem. Studentką zatem nie została, ale jak sama mówi, skoro wiedziała co chce robić w życiu, nie było jej to potrzebne. Przygoda z fryzjerstwem trwa już od pięciu lat i nabiera tępa. Chwilę przed naszym spotkaniem, Ania w swoim mieszkaniu zaaranżowała własny salon fryzjerski, do którego zaprasza swoich znajomych. Można w nim napić się ze spokojem pysznej herbaty czy wina, pobawić się z Togą, psem Ani i umówić się na farbowanie włosów nawet na godzinę 23.
Skąd pomysł, aby stworzyć salon fryzjerski, który jest integralną częścią twojego mieszkania?
Ania: Po tylu latach pracowania dla kogoś, stwierdziłam, że trzeba iść w końcu w swoim kierunku. Fryzjerstwo to bardzo indywidualny zawód, ale wiadomo, że jak pracujesz pod kimś, to on narzuca tobie swoje wizje twórcze. Zaczęło mnie to męczyć i postanowiłam pójść w swoją stronę. Salon w mieszkaniu to dla mnie duża wygoda. Sporo czasu spędzam aktualnie w Warzywniaku. Także zorganizowanie takiego miejsca w domu daje mi dużą elastyczność, ponieważ mogę umawiać się z moimi znajomymi o różnych porach dnia i nocy. Zależało mi też na tym, aby osoby przychodzące do mnie czuły się bardzo swobodnie i na luzie.
A jak narodziła się twoja pasja do fryzjerstwa?
Ania: Od zawsze lubiłam bawić się włosami. Już w przedszkolu udawałam fryzjerkę: robiłam wszystkim dziewczynom warkoczyki, a na lalkach eksperymentowałam strzyżenie. Potem już bardziej poważnie czesałam koleżanki na studniówki i ścinałam włosy za czekoladę.
Jak miałam 8 lat i znudziło mi się ścinanie włosów u lalek, postanowiłam wyrównać włosy naszemu psu. Cały tyłek mu do skóry wycięłam, a że nie miał ogona, to prezentował się pięknie, po prostu pięknie! Po tym incydencie miałam szlaban na tydzień i zakaz dotykania nożyczek. Do dziś pamiętam słowa mojej babci „Jak ja mam teraz chodzić z nim na spacer? Jak on wygląda?”.
W Warzywniaku spędzasz ostatnio najwięcej czasu. Opowiedz nam trochę o tym miejscu.
Ania: Głównym inicjatorem stworzenia Warzywniaka jest moja siostra Magda, która mocno siedzi w gastronomicznym świecie. Miejsce, w którym ono powstało, było przez nią wypatrzone już kilka lat temu. Kiedy zadzwonił do niej pan, który miał tam wcześniej sklep z warzywami, że zwalnia lokal decyzja była tylko jedna – otwieramy Warzywniak. Magda jest tam odpowiedzialna za wszystko, a my jej pomagamy.
To twoje pierwsze doświadczenie w pracy w kawiarni?
Ania: Nie, wcześniej bardzo długo pracowałam w gastronomi. Z tego się utrzymywałam i inwestowałam w swoją pasje, czyli kursy fryzjerskie.
Jesteś osobą, która krok po kroku zrealizowała swój wymarzony cel. A gdzie Ania Sikora będzie za pięć lat?
Ania: A któż to wie? Wiem, co chcę robić w życiu, nie boje się też ryzyka. Jak czuję, że stanęłam gdzieś w miejscu, wtedy odwracam się i idę w drugą stronę. Świat nie lubi próżni. Jak masz jakiś cel w życiu, ukierunkujesz się w jakieś dziedzinie, to reszta dzieje się sama. Nie można siedzieć i bać się, że coś nie wyjdzie. Trzeba prowokować życie.
Prowokować życie – pięknie powiedziane.
Ania: Pewien czas temu przechodziłam w swoim życiu kiepski okres. Pracowałam wtedy w jednym salonie fryzjerskim i pamiętam bardzo fajna rozmowę z moją szefową. Powiedziała mi, że idąc pewną drogą, każdy napotyka jakieś przeszkody. Jeżeli teraz potknęłam się o kamień to widocznie mam chwilę poleżeć, a następnie, jak zbiorę siły wstać i iść dalej, bo jak leżysz rozwiązanie samo nie przyjdzie. Stąd mowa o potrzebie prowokowania sytuacji w życiu. Trzeba działać.
Wiesz, nie jest też tak, że mam klapki na oczach i biegnę w konkretnym celu. Nie. Cieszę się z tego, co jest tu i teraz. W każdym dniu doszukuję się szczęścia i wyciągam z niego jak najwięcej. Nie chcę obudzić się w wieku 60 lat i zastanawiać się co ja w sumie robiłam jak miałam 20 – 30 lat. Są takie momenty, kiedy myślisz, że dużo rzeczy mogłoby się potoczyć szybciej, ale po co? Wszystko dzieje się w takim czasie, w jakim powinno się wydarzyć i nie ma co się spieszyć.
Warzywniak
Żydowska 11
Poznań
wywiad i tekst: Magda Bałkowska
foto: Maja Musznicka