Michała odwiedzamy w jego mieszkaniu, które mieści się w odrestaurowanej kamienicy w centrum Poznania. Na każdym kroku widać, że jest to przestrzeń zamieszkała przez osobę, której całe życie to muzyka. Gitary, mikrofon, pełno kabli i płyt tworzą wyjątkowy klimat. W ten muzyczny obraz pięknie wkomponowują się stare piece i drewniana podłoga.
Do Poznania Michał przyjechał na studia i tu 10 lat temu założył zespół Muchy, w którym śpiewa, gra na gitarze, pisze teksty piosenek, komponuje. Kiedy na początku października bawiłyśmy się na urodzinach zespołu, próbowałam sobie przypomnieć, ile razy widziałam ich na żywo. Doskonale pamiętam pierwszy występ w 2007 roku, w klubie Blue Note i ten przedostatni, kiedy Muchy wystąpiły na dachu Winiarni pod Czarnym Kotem. W naszej rozmowie, która miała miejsce kilka miesięcy temu, Michał opowiadał jak bardzo chce z zespołem grać w takich alternatywnych miejscach. Wspomina także swój pokój w domu rodzinnym i opowiada, jakie plakaty wisiały w tamtych czasach na jego ścianach. Dzisiaj w swoim poznańskim mieszkaniu również ma wiele plakatów, a o dzieciństwie przypominają mu zdjęcia, które schowane są na półce pod stolikiem, pełnej ciekawych pamiątek z życia.
Michał, jak długo tutaj mieszkasz?
9 lat.
A w Poznaniu?
W Poznaniu 13.
Twoje mieszkanie mieści się w kamienicy. Czy po tylu latach, mógłbyś mieszkać w innym miejscu?
Wychowałem się w bloku i całe życie z tego powodu cierpiałem. Było mi duszno i ciasno.
Z boku słychać jak ktoś kaszle, z dołu jak ktoś się… przeciąga – żeby być ostrożnym w tych określeniach. Słychać było kłótnie sąsiadów itd.
W kamienicy mieszkania są dużo cichsze i przestronniejsze. Przestrzeń jest mniej zorganizowana niż w bloku. Wolałbym nie zmieniać tego miejsca na inne.
Mieszkasz w samym centrum Poznania. Czy wyobrażasz sobie życie poza miastem?
Chciałbym mieć dom, aby mieć tylko swoją przestrzeń, w której mógłbym spokojnie żyć i pracować. Ale w tej chwili jest to melodia przyszłości.
A pamiętasz swój pokój z lat młodości?
No pewnie.
Mógłbyś go opisać? Miałeś na ścianach plakaty Nirvany?
W dzieciństwie wisiały tam plakaty Guns N’ Roses. Potem, jak wyrosłem z Guns N’ Roses, miałem na ścianach plakaty piłkarzy.
To był taki zwyczajny pokój w bloku. Z biurkiem, z wypoczynkiem! Bo to nie była kanapa, to był wypoczynek – obity kolorową, welurową tkaniną. Typowy nineties – czyli dużo za dużo i nieładnie. Z dzisiejszego punktu widzenia oczywiście. Wtedy mi to nie przeszkadzało.
A meblościanka była?
Oczywiście, że była. Tradycyjnie ze sklejki paździerzowej z okleiną na połysk. W zestawie szafki, szuflady, półki na książki i oczywiście jeden pion z przeszklonymi drzwiczkami. Szaleństwo.
Czy są jakieś przedmioty, które zabrałeś z domu rodzinnego i bez których nie wyobrażasz sobie kolejnej przeprowadzki?
Gdyby się zastanowić to w zasadzie płyty i chyba tylko tyle.
A zdarzyło Ci się kiedyś, że to okładka płyty, a nie wykonawca, zaważyła na tym, że ją kupiłeś?
Być może się tak zdarzyło, ale nie pamiętam. Na pewno wiele razy okładka przykuła moją uwagę. Ale to jest chyba normalne. Po to się robi okładki.
Płyty Twojego zespołu zawsze mają ciekawe okładki. Szczególnie podoba mi się ta do „Chcecicospowiedziec”, którą zaprojektowała Gosia Herba. Czy mógłbyś opowiedzieć trochę o Waszej współpracy?
Gosię poznaliśmy dzięki Dzidkowi (Marcin Zabrocki), który grał wtedy w Pogodno, jest też obecny na ostatniej płycie Hey. Zresztą te trąby, które słychać na „chcecicospowiedziec” to też jego robota.
Damian (Pielka) zaproponował, aby to Gosia podjęła się zaprojektowania okładki. I rzeczywiście jej projekt był najlepszy ze wszystkich, które dostaliśmy. Okazało się, że jest bardzo dobra w tym co robi. Gosia ma niesamowitą wrażliwość, smak i wyczucie plastyczne. Potrafi tak zapanować nad materią, nad kolorami i ostrością, że jest to miłe dla oka i atrakcyjne. Nie wiem jak to się robi, ale ona to na pewno ma.
Mieliście jeszcze mały epizod z Dawidem Ryskim przy projektowaniu plakatu.
Dawid jest wyjątkowo rozpoznawalnym rysownikiem. Przy projektowaniu plakatów to jest fajne. Patrzysz i mówisz – o! to jest Dawida. Jednak w przypadku materii, jaką są okładki płyt, może to być niestety minusem. Jest to o tyle niebezpieczne, że mogą być one do siebie podobne. A dobrze, aby okładka się wyróżniała.
Michał, zagrałeś setki koncertów. Czy zwracasz uwagę na miejsca, w których grasz? Gdzie grało Ci się najlepiej?
Zagraliśmy niemal we wszystkich salach koncertowych w tym kraju. Brakuje nam może Torwaru i nowych aren w Łodzi i Trójmieście. Najlepiej gra się tam, gdzie jest nasza publika. To chyba nie zależy do końca od miejsca. Świetnie grało nam się w Spodku czy na ogromnej scenie Open’era, ale wypełniona po brzegi, nieistniejąca już niestety sopocka Papryka, też pozostawiła w nas doskonałe wspomnienia.
A jest takie miejsce, w którym chciałbyś kiedyś zagrać?
Coraz częściej myślimy o nietypowych miejscach. Zagraliśmy już mnóstwo koncertów w salach i klubach do tego przeznaczonych. Być może przyszedł właśnie czas na miejsca zupełnie niezwiązane z muzyką. Lubię sobie czasem wyobrazić koncert w parku, na dachu parkingu piętrowego albo pod mostem. To może być coś.*
wywiad i tekst: Magda Bałkowska
foto: Maja Musznicka
*wywiad został przeprowadzony na długo przed 22 sierpnia 2014, kiedy to zespół wystąpił na dachu Winiarni pod Czarnym Kotem i taki koncert był jeszcze w sferze marzeń 🙂