Close
Julia Ziółkowska || livebetter

Julia Ziółkowska || livebetter

Spotykamy się na poznańskich Jeżycach. Po wyjściu z taksówki okazuje się, że w okolicy, w której mieszka Julia, żyje również kilku innych bohaterów Milk & Sun. Wygląda na to, że to najsłoneczniejszy punkt na mapie Poznania!

Z Julią miałam okazję poznać się kilka miesięcy temu. Kocham ludzi, od których można garściami czerpać inspirację i wzmacniającą energię, a Julia niewątpliwie właśnie taką osobą jest. Usiądźcie wygodnie, do mieszkania wchodzimy uchylając czerwone drzwi. W powietrzu czuć zapach rozmarynu, a drewniana podłoga skrzypi tuż pod naszymi nogami.

***
tekst i wywiad: Doma Jarosz
zdjęcia: Maja Musznicka
***

Doma: Julia, znamy się nie od dziś, nie będziemy tego ukrywać <śmiech>. Wiem, kim jesteś, co robisz i jakie wartości sobą reprezentujesz. Właśnie dlatego siedzimy teraz przy jednym stole. Ale dla tych wszystkich, którzy dopiero teraz będą mieli przyjemność o Tobie usłyszeć, powiedz – kim jest Julia Ziółkowska, znana szerzej jako @livebetter?

Julia: Kim jestem… to chyba jedno z najtrudniejszych pytań, jakie może paść!

Doma: Zdecydowanie tak właśnie jest!

Julia: Moją osobę najtrafniej określa chyba sformułowanie twórczyni internetowa. Swoją działalność rozpoczęłam trzy lata temu. Postanowiłam zająć się pochwałą zrównoważonej mody.

Na samym początku moich działań skupiłam się na second handach, które były moim głównym źródłem ubrań. Od zawsze je kochałam, ale też nie zawsze było mnie stać na wymarzoną rzecz – musiałam zatem znaleźć jakąś alternatywę dla sieciówek. I znalazłam! Co więcej – droga, którą postanowiłam wtedy pójść, stała się również moją przepustką do działalności, którą zajmuję się obecnie. Zaczęłam od zachęcania do ubierania się w lumpeksach i zwrócenia się w kierunku “mody z drugiej ręki”. Potem moje treści ewoluowały w stronę szeroko rozumianej mody zrównoważonej, a obecnie staram się również poruszać tematy ważne społecznie.

Doma: Co do tematów ważnych społecznie. Na Twoim profilu znaleźć można szereg treści związanych z self-care i zdrowiem psychicznym, do których widać, że podchodzisz bardzo osobiście.

Julia: Na pewno nie chcę odchodzić od mody, ale uważam, że są na ten moment tematy dla mnie równie ważne, jak nie najważniejsze. Jako osoba, która sama zmaga się czasem z gorszym stanem psychicznym, chciałabym dać innym osobom pewien rodzaj otuchy i mówić o tym, co jest według mnie w dzisiejszych czasach kluczowe, czyli o terapii, czułości wobec siebie, wyrozumiałości. Po prostu o lepszym życiu w zgodzie ze sobą. Wszyscy tego potrzebujemy. Tym bardziej w czasach, jakie mamy teraz.

Doma: W 100% się z tym zgadzam i bardzo się cieszę, że ten temat przestaje być tematem tabu, a zaczynamy go normalizować. Z tego miejsca życzę sobie i całemu światu, żeby coraz więcej osób publicznych miało odwagę otwarcie mówić o rzeczach tak kruchych, ale jakże ważnych.
Doma: Julia, podziel się z nami swoimi marzeniami. Do czego chcesz, by Twoja działalność Cię doprowadziła? Albo do czego Ty chcesz doprowadzić ją?

Julia: To jest ciekawe pytanie, bo mam wrażenie, że żyję z dnia na dzień. Ciężko jest mi coś zaplanować. Ostatnio rozmawiałam o tym nawet z Kamilem, moim partnerem. Trudno jest mi znaleźć taki “big picture” siebie, ale myślę, że to może doprowadzić mnie do rzeczy, które są kompletnie niespodziewane. Za 10 lat mogę być YouTuberką, a może się okazać, że wyląduje na Alasce i będę robić swetry. Decyzje, zazwyczaj, podejmuje spontanicznie.

Ale czego jestem pewna na 100% to tego, że chciałabym stworzyć miejsce w sieci, które będzie po prostu bezpieczne. Przyjęłam sobie misję przyczynienia się do tworzenie tej dobrej strony internetu. Miejsca, w którym nie biegniemy, a w którym można “odetchnąć”. Chcę wzbudzać pozytywne emocje i pomagać. Robić coś dla ludzi, nie dla siebie.

Doma: A skoro już o bezpiecznym miejscu mowa. Gdzie znajduje się Twoja bezpieczna przystań? I jak się regenerujesz, jak o siebie dbasz?

Julia: Moja bezpieczna przestrzeń to mój dom, który tworzę wspólnie z Kamilem. To miejsce jest w 100% na moich zasadach. Mogę robić to, co chcę i w jaki sposób chcę. To jest dla mnie bardzo ważne. To moja oaza, spędzam tu większość czasu. Sporo uwagi poświęcam temu, jak ta nasza przestrzeń wygląda i muszę przyznać, że jestem w tej kwestii w naszym związku.. dominująca. <śmiech>

Jak się regeneruję… na pewno joga towarzyszy mi od wielu lat. Czasem się od siebie oddalamy, a czasem do siebie wracamy, ale gdzieś tam zawsze jest takim stałym elementem mojego życia.

A kiedy chcę odpocząć, włączam dyfuzor, zapalam świeczki, a jeśli mam siłę staram się trochę posprzątać. Czysta przestrzeń wokół to czystsza głowa. Daję sobie także czas i przestrzeń wokół. Staram się od siebie nie wymagać zbyt wiele, kiedy albo nie mam na to siły, albo kiedy nie jest mi to po prostu w danym momencie życia potrzebne. Nauczyłam się, że nic w życiu nie muszę, właśnie dzięki terapii. Nie muszę dzisiaj posprzątać, nie muszę iść na zakupy, nie muszę spotykać się z kimś, jeśli nie mam na to siły albo ochoty, więc ten luz ze sobą jest dla mnie chyba najważniejszy.

Doma: Z tego co zdążyłam również wyłapać, planujesz otworzyć swój vintage shop. Powiedz nam o tym coś więcej.

Julia: To jest plan, z którym w głowie rzuciłam w zeszłym roku etat. Stwierdziłam, że chcę robić w życiu coś, co pozwoli mi na życiową wolność. Nie chcę być przypięta do biurka, konkretnego miejsca czy godzin pracy. Po namyśle stwierdziła, że nie ma dla mnie chyba nic lepszego niż właśnie vintage shop. Jestem maniaczką wynajdywania perełek w lumpeksach, no ale ile można kupować dla siebie. Czasem mam ochotę kupić jakąś rzecz, mimo, że nie jest mi ona potrzebna, bo żal mi ją po prostu zostawiać.

Maja: To wtedy dzwonisz do mnie. <śmiech>

Julia: I właśnie takich osób jest wiele, które chciałyby, żebym do nich zadzwoniła! I tym samym stwierdziłam, że mogę to robić dla tych osób, które nie mają czasu, nie lubią chodzić po lumpeksach lub po prostu “nie mają szczęścia” albo “nigdy nic nie mogą znaleźć”. Chciałabym “odciążyć” te osoby i zaoferować wybór ubrań, które ja uważam za godne uwagi. Oczywiście selekcja będzie bardzo w moim stylu, czyli rzeczy z naturalnych tkanin, klasyczne, w lekko francusko-skandynawskim stylu, ale też nie wykluczam w przyszłości jakiejś ewolucji, w końcu świat zmienia się dziś bardzo dynamicznie. Chciałabym ułatwiać ludziom kupowanie ubrań z drugiej ręki i zapewniać, że te ubrania są dobrej jakości i stanie, pokazać, jak je wystylizować i w taki też sposób utrzymywać się. Zatem stay tuned!

Doma: I przy stylizacjach się teraz zatrzymajmy. Dziś pokazałaś nam się w trzech odsłonach.

Julia: Dzisiejszymi stylizacjami chciałam oddać DNA mojego stylu. To, co jest w nim najistotniejsze.

Pierwsza stylizacja nawiązuje do początków mojej instagramowej działalności i paryskich inspiracji. Chociaż nie chcę już być wrzucana do szufladki “paryska instagramerka”, to nadal podziwiam paryżanki z krwi i kości, takie jak moja ikona stylu Jeanne Damas czy Sabina Socol. Sukienka to projekt polskiej marki 303 avenue, a krojem i wzorem kojarzy mi się z sukienkami noszonymi namiętnie właśnie przez Jeanne. Do tego dołożyłam kardigan francuskiej marki Sézane. Gdybym wychodziła tak na zewnątrz, dołożyłabym do tego koszyk, słomkowe koturny i mogłabym śmigać na targ warzywny albo piknik!

Wiem, że to zabrzmi górnolotnie, ale druga stylizacja to dla mnie w pewnym sensie metafora wszystkiego, co osiągnęłam. Jak wspominałam, od lat ubierałam się w lumpeksach i tak jak z jednej strony jest to fantastyczna opcja, tak z drugiej brakowało mi w szafie ubrań dokładnie takich, jakich chcę. Możecie się więc domyślić, że garnitur szyty na miarę to dla mnie ucieleśnienie moich osiągnięć. W tej opcji użyłam tylko spodni od garnituru, dołożyłam jedwabną koszulę (kocham jedwab całym sercem, to najpiękniejszy materiał na świecie) i męskie mokasyny. W takim stroju czuję się silna, pewna siebie i gotowa na każde wyzwanie.

Trzeci outfit najlepiej oddaje moje obecne fascynacje, czyli inspiracje Skandynawią, pastelami, markami w stylu Ganni i przyzwoleniu na modowe szaleństwo. Vintage Levisy 501 to jedne z moich ukochanych spodni, a sweter w kolorze matchy udało mi się dorwać w ostatniej chwili, zanim został wyprzedany ze strony. Zieleń to ostatnimi czasy mój ulubiony kolor, więc widząc jego zdjęcie na instagramie, poddałam się rzadkiemu u mnie impulsowi zakupowemu. Kołnierzyk to część koszuli polskiej marki Nalu Bodywear i uważam, że nadaje całej stylizacji skandynawskiego smaczku.

Doma: I na koniec chciałabym Cię zapytać o to, co powiedziałabyś wszystkim dziewczynom, które Cię obserwują i traktują jako inspirację, ale nie tylko w aspekcie modowym, ale również życiowym. Czy masz dla nich jakąś wiadomość?

Julia: Na pewno kilka. Przede wszystkim ufajcie swojej intuicji i róbcie to, co podpowiada Wam serce. Nawet, jeśli cały świat mówi nam, że jest to głupie czy nieodpowiednie. Kiedy ja zaczynałam swoje działania w internecie to wiele osób było temu przeciwnych, a zobaczcie, do jakiego miejsca mnie to doprowadziło. Nie poddałam się i podążałam za głosem swojego serca. Po drugie – traktujcie siebie z czułością. Za dużo od siebie wymagamy, ale też i świat wymaga wiele od nas. A my przecież wcale nie musimy mieć wobec siebie takich wymagań. Warto traktować siebie z wyrozumiałością i wiedzieć, że w życiu nic nie musimy, jeśli coś jest dla nas “nie okej” lub z czymś się po prostu nie zgadzamy. I po trzecie wiedzcie, że marzenia naprawdę się spełniają i warto pójść swoją ścieżką, a w przyszłość patrzeć z ekscytacją. Mam wrażenie, że kiedy jesteśmy wierni sobie i robimy to, z czym czujemy się dobrze, wszystko zaczyna układać się po naszej myśli.

Close