Zawsze sobie obiecuję, że na wakacjach nie będę wyjmować aparatu fotograficznego. Zdjęcia i filmy to coś, czym zajmuję się zawodowo na co dzień. Jednak jeszcze nigdy mi się to nie udało. Potrzeba, by zaspokoić fotograficzny głód, rośnie, gdy na horyzoncie pojawia się coś ciekawego dla oka. Pod tym względem Kopenhaga przerosła moje oczekiwania. Design jest tu wszechobecny, a w połączeniu z prostotą i porządkiem, którym jest otoczony, zachwyca jeszcze bardziej. W tym fotoprzewodniku zabiorę Was do miejsc, które oczarowały mnie najbardziej. Z trzech tysięcy kadrów, które uchwyciłem na tym wyjeździe, pokażę Wam czterdzieści. Oddają one magnetyczny, a jednocześnie nienachalny klimat tego miasta. Enjoy!
***
tekst i zdjęcia: Piotr Maślanka
***



Kopenhagę zwiedzam z moimi przyjaciółmi, oczywiście na rowerze – cała miejska infrastruktura jest mu podporządkowana. Jest to najprostszy i najszybszy środek transportu. Mieszkańcy jeżdżą rowerami wszędzie, wożą całe rodziny, psy, kwiaty, a nawet dostawy słodkich bułeczek do kawiarni.



Startujemy z samego rana. Pierwszy przystanek na trasie to Prolog Cofee Bar, gdzie zaczynamy dzień od croissanta migdałowego i espresso. Jeszcze nie jesteśmy świadomi, że to dopiero początek smakowitego tournée po skandynawskich wypiekach. Po drodze są przepyszne pączki z nadzieniem jagodowym, które jedliśmy w klimatycznej Lille Bakery oraz gofry z czarną porzeczką i mascarpone w Apotek. Restauracja współdzieli przestrzeń z showroomem jednego z duńskich brandów designerskich – studiem Frama.




Zresztą design w Kopenhadze widać na każdym kroku. Ruszając dalej w trasę, mam wrażenie, że mijam więcej sklepów z wyposażeniem wnętrz niż z artykułami spożywczymi. Cały czas muszę uważać na drogę. Co chwilę zaglądam w okna mijanych domów, gdzie zawsze znajdzie się jakiś piękny wazon, świecznik albo lampa. Historię zamiłowania Duńczyków do pięknych i dobrze zaprojektowanych przedmiotów można prześledzić w Designmuseum Danmark.




Pierwszym fotograficznym celem jest stacja benzynowa zaprojektowana przez duńskiego architekta Arne Jacobsena. Minimalistyczny obiekt robi na nas duże wrażenie, tym bardziej, że w środku znajduje się bardzo klimatyczna knajpka, gdzie robimy krótką przerwę na kawę.




Trasa rowerowa biegnie wzdłuż linii brzegowej i jest tak piękna, że co chwilę robimy przystanki na podziwianie okolicy. Niespodziewanie znajdujemy bauhausowe osiedle, a chwilę później lądujemy na miejskiej plaży. Na miejscu panują ekstremalnie wysokie, jak na Skandynawię, temperatury i dużo ludzi spędza czas nad wodą.




Jedziemy dalej. Kolejnym przystankiem na trasie jest monumentalny Kościół Grundtviga, którego imponująca bryła i wnętrze robi na nas niesamowite wrażenie.



Czas coś przekąsić. Postanowiliśmy sprawdzić słynne pancakesy z Atelier September. O dziwo, dużo większe wrażenie zrobiło na nas połączenie awokado i chili na żytnim chlebie. Pyszne tradycyjne skandynawskie śniadanie zjedliśmy w Apollo Bar, a włoski makaron w Fabro Pasta.




Na chwilę schodzimy z rowerów i przy okazji wizyty w centrum, robimy sobie spacer uliczkami starego miasta. Mijamy zatłoczony pocztówkowy port Nyhavn i odbijamy w boczne alejki, gdzie nawet w sezonie można znaleźć trochę spokoju.




Wsiadamy z powrotem na rower, ale nie możemy się powstrzymać i dosłownie co chwilę robimy przystanki. Najpierw naszą uwagę zwrócił pastelowy budynek kina, a następnie modernistyczna szkoła, w której odbywały się zajęcia dla psów.




La Banchina to idealne miejsce na zakończenie tego aktywnego dnia. W tej portowej knajpie widzimy, jak duże jest przywiązanie mieszkańców Kopenhagi do wody – podobno tłumnie jest tu przez cały rok. To samo odczucie mieliśmy na miejskiej plaży Amager Strandpark, zatłoczonej jak Władysławowo w wakacje – z tym, że na plażach nie było żadnego parawanu.






Kopenhaga to idealny kierunek na wakacje. Nie trzeba tu długo szukać inspiracji do pięknych kadrów i pomysłu na lunch. To był tylko jeden dzień z naszej wakacyjnej wyprawy do stolicy Danii, a przed nami jeszcze dużo ciekawych tras rowerowych i miejsc do odkrycia!