Close
Karolina Kiepas

Karolina Kiepas

Kraków, centrum miasta, niewielki blok przy Hali Targowej otoczony drzewami – to tu kilka lat temu, wymarzone mieszkanie znalazła nasza bohaterka, Karolina Kiepas. Z Karoliną spotykamy się wirtualnie, ale nie przeszkadza nam to w tym, aby poczuć klimat i piękną energię tego miejsca, które wypełniają książki, bibeloty i przepiękna mieszanka mebli w stylu retro. Cudowna energia bije też z naszej bohaterki, która jest twórczynią wyjątkowych wydarzeń lifestylowych. To właśnie ona stoi za największą imprezą zrzeszającą krajowych grafików i ilustratorów – Targami Plakatu, stworzyła także wydarzenie skupiające twórców naturalnych kosmetyków, Ekotyki, w ramach których propaguje ekologiczny styl życia. Karolina to kobieta działanie, z głową pełną pomysłów. Pasjonatka podróży. Ogromna miłośniczka zwierząt.

tekst & wywiad: Magdalena Bałkowska
zdjęcia: Izabela Tomica / Lacuna Simple Stories

Mieszkasz w Krakowie – jak żyje się Tobie w tym mieście? Co Cię w nim urzeka?

Przyjechałam tu na studia i już wtedy ujął mnie eklektyzm tego miasta. W Krakowie obok doskonale zachowanych kilkusetletnich zabytków, doświadczamy widoku perełek modernizmu, a także nowoczesnych brył architektonicznych. To miasto z historią, bardzo pojemne, oprócz mieszkańców składa się też ze studentów i turystów z całego świata. Można przyjechać tu na chwilę lub zostać na zawsze. Mieszają się tu kultury, doświadczenia, dla każdego znajduje się miejsce.

Moim ulubionym skrawkiem Krakowa, jest Kazimierz – historyczna dzielnica żydowska, w której sąsiedztwie mieszkam, pełna małych knajpek, kawiarni i gastro inicjatyw. Stąd mam wszędzie blisko, a jeśli muszę się przemieścić, bez problemu dojadę w każde miejsce Krakowa rowerem. Lubię krakowski klimat małego miasteczka i dawnej stolicy w jednym – żyję w swoim rytmie, nie mam poczucia, że coś muszę, że coś mnie ominie, że trzeba być “kimś” by czuć się dobrze.

Czy jako mieszkanka Krakowa, możesz polecić nam miejsca które warto zobaczyć, a których nie znajdziemy w przewodnikach?

Jednym z moich ulubionych jest Zakrzówek i dzika “plaża” w dawnym kamieniołomie. Woda jest tam krystalicznie czysta, ma magiczny kolor, który zawdzięcza wapiennym skałom i jest doskonała do pływania. Spędzam tam letnie, upalne dni. Swoje ulubione miejsce mam też nad Wisłą i nad zalewem Bagry. Często chodzimy tam na spacery z Lolą, moją suczką. Kilkaset metrów od mojego mieszkania mieści się malutka włoska knajpa Coca, w której sprzedawane są “do ręki” sycylijskie przysmaki – pizza i pyszne nadziewane cartocciaty. Z kolei najlepsze gruzińskie jedzenie serwowane jest kilka kilometrów od Rynku Głównego, w rodzinnej restauracji GMT – nie ma nic lepszego niż randka z kolacją i dobrym winem właśnie tam!

Uwielbiam też second handy. Ostatnio moim ulubionym miejscem są Turnusy, można tam wystawić swoje ubrania, buty i akcesoria na sprzedaż, ale też kupić prawdziwe perełki (vintage i nie tylko) od innych Krakusek, które kochają modę. Właśnie szykuję swój wieszak z rzeczami, które tam wstawię.

Opowiedz nam o miejscu, w którym mieszkasz. Wymarzyłaś je sobie.

Długo szukałam domu dla siebie. Wiedziałam, że nie chcę kupować mieszkania od dewelopera, tylko takie z duszą i z funkcjonalnym układem, położone w otoczeniu, które naprawdę pozwala się zregenerować. Wymarzone lokum znalazłam przypadkowo, podczas spaceru z psem. Idealne 50 metrów w niewielkim bloku przy Hali Targowej. Zamieszkiwała je dawniej pani Zofia Zemowska – aptekarka z Apteki „Pod Orłem” w krakowskim getcie, znana i ceniona za swoją pracę.

Do mieszkania wprowadziłam się po remoncie, dzięki któremu powiększyłam łazienkę i “otworzyłam” kuchnię, likwidując drzwi do niej i łącząc ją z dużym przedpokojem. W większym pokoju urządziłam pokój dzienny z miejscem do pracy, w mniejszym, który ma wyjście na loggię zorganizowałam sypialnię. To idealne miejsce do spania, rano budzi mnie śpiew ptaków i widok koron drzew. Osiedle powstało w latach 50. XX wieku, jest bardzo zielone, ciche, aż nie do wiary, że to centrum Krakowa. Mieszkają tu jeże, kuny, a nawet lis. Do Rynku mam 10 minut pieszo, na Kazimierz około 5. Spacerowałam tędy często, marząc, że uda mi się tu kiedyś zamieszkać.

W Twoim domu pełno jest rzeczy z duszą. Który przedmiot darzysz największym sentymentem i dlaczego?

Podczas przeprowadzki okazało się, że piwnica kryje w sobie aptekarskie skarby pani Zofii. Znalazłam tam mnóstwo szklanych probówek, które teraz służą mi za wazony i ceramiczne pojemniki, których używam jako doniczek. Jestem bardzo przywiązana do ich widoku. Uwielbiam bibeloty, durnostojki, kurzołapy. Są wśród nich pamiątki moich dziadków, jak ceramika Chodzież, ale też sentymentalne figurki z dzieciństwa i stare duńskie zabawki przywiezione z podróży. Myślę, że idealnie komponują się z moją kolekcją książek i albumów. Bardzo lubię patrzeć na moją meblościankę, która żyje własnym życiem. I muszę się bardzo pilnować, by nie znosić kolejnych bibelotów do domu, a nie jest to łatwe, gdy co niedzielę ma się na wyciągnięcie ręki największy targ staroci w regionie!

Twoje życie wypełnia wiele pasji i działań. Zacznijmy od Targów Plakatu. W tym roku mija 9 lat, od pierwszej edycji imprezy.

Kilka lat przed powstaniem targów, razem z Gosią, moją wspólniczką, zajmowałam się zarządzaniem polską edycją koperty kulturalnej Don’t Panic. W ramach Don’t Panic dystrybuowane były plakaty, które przez 5 lat projektowali dla nas młodzi polscy graficy i ilustratorzy. Pewnego dnia, do głowy wpadł nam pomysł na wyprzedaż printów, które nagromadziły się przez ten czas, a nazwa „targi” sama się do tego przykleiła. I tak, w 2012 roku odbyła się mała, kameralna edycja Targów Plakatu. Z początku było to wydarzenie tylko dla znajomych artystów z Krakowa, szybko jednak okazało się, że zapotrzebowanie na wydarzenie poświęcone plakatowi jest spore i w 2015 roku targi przeniosłyśmy do Warszawy.

Skąd u Ciebie taka wielka miłość do plakatu?

Chyba jeszcze z czasów Bravo i Popcornu (śmiech). Zawsze miałam słabość do druku, zbierałam ładne pocztówki, kartki, wycinałam z gazet ilustracje. Mój pokój w dzieciństwie zawsze był kolorowy. Podczas studiów i wyjazdu do Londynu zakochałam się w idei Don’t Panic – bezpłatnej publikacji, w której, oprócz gadżetów i informacji kulturalnych, zawsze znajdował się artystyczny plakat. Postanowiłam przenieść tę ideę na polski rynek. Współpraca z artystami, poszukiwanie utalentowanych ilustratorów, poznawanie polskiej szkoły plakatu i jej następców, stało się pasją i sposobem na życie. Co roku na targach zaopatruję swój dom w nowe ilustracje, które często zmieniam. Kolekcjonuję również pierwodruki, głównie z lat 60 i 70. Uważam, że plakat to najfajniejszy prezent.

Jak rozwijała się idea Targów. Jak wpłynął na nie ostatni rok pandemii?

Pandemia pozornie spowolniła nasz rozwój, ale dzięki temu, że targi nie mogły odbyć się stacjonarnie powstał sklep online, w którym każdy artysta może sprzedać swoje prace. Dzięki temu działamy cały rok, pomagając młodym ludziom się rozwijać, a naszym fanom umożliwiać plakatowe zakupy przez całą dobę.

Czy masz rady, podpowiedzi dla osób, które zaczynają przygodę z kolekcjonowaniem grafik i tworzeniem swojej ściennej galerii?

Na pewno warto zastanowić się, co nam się naprawdę podoba, nie podążać ślepo za modą, trendami bo potem może okazać się, że wcale nie czujemy się dobrze w otoczeniu biało-beżowych, minimalistycznych grafik. Gdy już uświadomimy sobie, co byłoby dobrym dopełnieniem naszego wnętrza, warto śledzić artystów tworzących w tym stylu i kupować prace właśnie bezpośrednio od nich. Obserwować ich profile na Instagramie, szukać kolejnych, podobnych. Ta domowa galeria nie musi od razu składać się z plakatów w wielkich ramach. Można zacząć od mniejszych ilustracji, stopniowo dodawać kolejne, sprawdzać jak się czujemy w ich towarzystwie. Gdybym teraz zaczynała poszukiwania plakatów do domu, wybrałabym się właśnie na takie wydarzenie jak Targi Plakatu, gdzie w jednym miejscu zgromadzonych jest wielu artystów, tworzących w różnych stylach, z którymi można porozmawiać, ale też zwyczajnie się potargować.

Targi Plakatu, to nie jedyne pole, na jakim działasz. Od kilku lat propagujesz i wspierasz polskie marki kosmetyków naturalnych. Skąd pomysł, aby stworzyć dedykowane im targi – Ekotyki?

To wyszło naturalnie (śmiech). Od lat nie jem mięsa i stopniowo zmieniałam różne inne nawyki w swoim życiu na bardziej eko. Tak było z pielęgnacją, zachwyciły mnie ekologiczne zamienniki kosmetyków z drogerii i dosłownie przepadłam. Naturalne kosmetyki to była wtedy prawdziwa nisza. Podobnie jak z plakatem, nie znalazłam wydarzenia jej dedykowanego i postanowiłam, wykorzystując swoje targowe doświadczenie, stworzyć nowe targi w moim mieście. Ekotyki to połączenie słów “eko” i “kosmetyki”, powstały w 2016 roku i od razu zdobyły szerokie grono odwiedzających. Tu nie chodzi tylko o zakupy, ale o niezwykłe spotkania. Na Ekotyki przyjeżdżają małe, rodzinne manufaktury, dla których kontakt ze swoimi odbiorcami jest bardzo ważny. Natomiast dla gości targów ważne są porady, które mogą otrzymać od ręki, a także powąchanie produktu, sprawdzenie jego konsystencji, skorzystanie z targowych promocji, zniżek, nowości.

Zajrzyjmy zatem do twojej kosmetyczki. Opowiedz o swoich kosmetycznych ulubieńcach. Na jakie polskie marki warto zwrócić uwagę?

Od kilku lat jestem wierna naturalnym dezodorantom marki La-Le, tonikowi algowemu Sensum Mare, kulom do kąpieli z LUSH lub z polskich manufaktur i masłom do ciała Bosphaera. Regularnie peelinguję ciało i tu pozwalam sobie na szaleństwo, z każdych Ekotyków przynoszę całą gamę słoiczków do przetestowania. Ostatnio zachwycił mnie peeling marki Miodowa Mydlarnia z trawą cytrynową i miętą w środku. W upalne dni świetnie sprawdził się nowy, chłodzący balsam do ciała z Bioleev i miętowy hydrolat marki Your Natural Side. Wkręciłam się ostatnio w masaż twarzy i staram się robić go co wieczór po kąpieli. Najczęściej używam podczas niego serum olejowego Phlov lub BioUP.
A! Zapomniałabym o włosach. Moje zaczęły rosnąć jak szalone odkąd po każdym myciu odżywiam skórę głowy tonikiem marki Nowa Kosmetyka. Każdemu go polecam.

Jesteś kobietą – działaniem. Jak wygląda twój dzień? Masz swoje ulubione rytuały?

Jestem nocnym markiem, najlepsze pomysły przychodzą mi do głowy wieczorem, dlatego kładę się późno, bo szkoda mi tego kreatywnego czasu. Dzień zaczynam od różowego szota z zakwasu z buraka i masażu twarzy zmrożonym rollerem. Spacer z Lolą pozwala mi pozbierać myśli i poukładać obowiązki na dany dzień. Pracuję głównie z domu, w letnie dni na balkonie, w otoczeniu moich kwiatów i śpiewających ptaków. Jestem w ciągłym ruchu, nawet podczas lockdownu mój licznik pokazywał ok 10.000 kroków dziennie. Czytam, oglądam, sprawdzam social media moich marek, dbam o relacje z klientami. Wyciszam się dopiero późnym wieczorem, podczas kąpieli z olejkami eterycznymi. Uwielbiam te chwile.

Jak spędzasz swój wolny czas?

Podczas pandemii wróciłam do malowania, kupiłam sztalugi, akrylowe farby, pędzle i oddałam się tworzeniu. Malowałam całymi dniami, głównie zwierzęta moich znajomych i domy z Palm Springs, które jest moim podróżniczym marzeniem. Bardzo mnie to relaksowało i nadal czasem sięgam po pędzle. Poza tym chodzę lub jeżdżę po mieście, robię mu zdjęcia i czuję się jak turystka. Lubię też słuchać podcastów, głównie takich z zagadkami kryminalnymi w tle. Mój wolny czas jest też często związany z pracą, ponieważ czytanie o trendach w branży eko czy nowinek ze świata dizajnu to coś, przy czym naprawdę odpoczywam psychicznie. Ale najbardziej lubię podróżować, małe wycieczki i dalekie wyprawy są dla mnie tak samo ekscytujące. Przywożę z nich najczęściej kosmetyki.

Close