Joasia to osoba, dzięki której społeczne i kulturalne życie Poznania jest o wiele bogatsze. Założycielka Babilądu, miejsca oferującego szereg ciekawych inicjatyw dla kobiet. Dyrektorka bardzo ważnego na mapie Polski międzynarodowego festiwalu No Women No Art, który przez sześć lat swojej działalności pokazywał twórczość wielu artystek. Organizatorka Klubu Kobiet Przedsiębiorczych. Joasia stoi również za takimi inicjatywami, jak Babska Muza i Babi Targ.
Od urodzenia żyje w Poznaniu. Mieszkanie, w którym ją odwiedziłyśmy jest jej rodzinnym domem, w którym Joasia mieszkała z całą rodziną. Dzisiaj dzieli je z bardzo fotogenicznym kotem Antonem. W swoim mieszkaniu spędza dużo czasu, ponieważ tu również znajduje się jej biuro. Dlatego też, jak sama przyznaje, ważne jest dla niej aby czuć się w nim dobrze. I takie tez miałyśmy wrażenie – od progu czuć dobrą energię tego miejsca. Mnóstwo tu książek o sztuce, wiele pamiątek po festiwalu No Women No Art przeplatających się z rzeczami po babci, do tego stare meble i nietuzinkowe rozwiązania tworzą niesamowity klimat i piękną całość.
Podczas naszej wizyty zapytałyśmy Joasię o to, czy przestrzeń, w której żyje i pracuje, ma wpływ na działania jakie wykonuje. Porozmawiałyśmy o rzeczach, którym Asia podarowała drugie życie, a także o podróżach i ich wpływie na to, jak dziś mieszka.
O tym, czy wygląd miejsca, w którym Joasia żyje i pracuje, ma wpływ na to, co tworzy. A może to czym się zajmuje oddziałuje na jej przestrzeń?
Zawsze było dla mnie ważne, aby mieszkać i pracować w miejscu, które mi się podoba, w którym czuję się dobrze, gdzie mogę złapać oddech. Myślę, że przestrzeń, w której żyję i pracuję, ma wpływ na działania, jakie wykonuję na co dzień. Z drugiej strony, to czym się zajmuję ma odzwierciedlenie w tym, jak mieszkam.
Nowe a stare meble
Mam w mieszkaniu bardzo wiele rzeczy, które „uratowałam”, czyli przyniosłam ze śmietnika – to stare meble, których ktoś chciał się pozbyć, a ja uważałam, że są na tyle ładne, że trzeba je ocalić. Nie chciałam, żeby poszły na przemiał. Staram się nie kupować zbyt dużo nowych rzeczy i tym samym nie produkować kolejnych śmieci. Nie ukrywam, jest to trudne. Żyjemy w czasach, które narzucają nam potrzebę otaczania się nowymi rzeczami. Regał, który kupiłam niedawno, tylko mi uświadomił, że nie tędy droga – przeszkadza mi jego nowość i nijakość. Chętnie bym go wymieniła, ale póki co brak mi na to czasu.
Podróże i ich wpływ na dzisiejsze mieszkanie Joasi
Na studiach wyjechałam na jakiś czas do Nowego Jorku. Wynajęłam tam ze znajomymi mieszkanie, które było zupełnie puste. Musieliśmy wyposażyć je w jakieś meble, a że byliśmy biednymi studentami, szukaliśmy mebli na ulicy. W ten sposób udało nam się bardzo ładnie urządzić mieszkanie. Chyba z tego okresu mojego życia pozostał mi brak skrępowania, aby wypatrywać czegoś fajnego, co zostało porzucone przez innych na przydomowych śmietnikach.
Mieszkanie w osiedlowym bloku.
Kiedy 7 lat temu zakładałam Babiląd, na jego siedzibę znalazłam piękne mieszkanie w kamienicy na Jeżycach. Byłam tak oczarowana tą przestrzenią, że zapragnęłam takiego miejsca dla siebie. Dzisiaj jednak coraz bardziej doceniam mieszkanie w osiedlowym bloku. Bardzo wiele rzeczy jest tu w zasięgu ręki. Mam łatwy dojazd do centrum, mieszkam blisko lasu, gdzie mogę biegać. Przestrzeń pomiędzy blokami jest na tyle duża, że nie zaglądamy sobie z sąsiadami do okien, a z drugiej strony czuję, że wokół są inni ludzie.
wywiad i tekst: Magda Bałkowska
foto: Maja Musznicka