Close
Joanna Sitnik-Van Hasselt

Joanna Sitnik-Van Hasselt

Tym razem, wirtualnie, ruszamy do Lublina na spotkanie z Joanną Sitnik-Van Hasselt, konserwatorką dzieł sztuki. Zafascynowane tym, co na co dzień robi Joasia, chcemy bliżej poznać jej zawód. Umawiamy się zatem na rozmowę on-line, aby dowiedzieć się nieco więcej o jej pracy i o samym pomyśle, aby zajmować się konserwacją dzieł sztuk oraz o zdobywaniu przez nią doświadczenia w Polsce i za granicą. Praca z obrazami mającymi kilkaset lat brzmi intrygująco. Najstarszy obraz, jaki Joasia odnowiła, został namalowany w XVI wieku. A jeśli kiedyś odwiedzicie Królewskie Muzeum Sztuk Pięknych w Antwerpii lub Pałac Het Loo w Apeldoorn, w Holandii, to będziecie mogli podziwiać pracę konserwatorską naszej bohaterki. Między innymi tam wiszą obrazy, które odnawiała.

Po zebraniu doświadczeń w Holandii i Belgii, Joanna powróciła do Polski wraz ze swoim mężem, aby zrealizować swoje marzenie o posiadaniu własnej pracowni. Na początku decyzja padła na Lublin, rodzinne miasto Joasi, ale już niebawem, nowa przygoda i nowe mieszkanie, i przeprowadzka do Warszawy. Obiecałyśmy sobie, że tam spotkamy się osobiście. A tymczasem zaglądamy do pracowni w Lublinie, która spełnia swoją praktyczną rolę, ale jest też miejscem z duszą, któremu Joanna poświęca dużo uwagi. Tu czyta książki, tu spędza czas na pracy i poświęca się swojej pasji, jaką jest malowanie czy to swoich dzieł, czy kopii dawnych mistrzów.

***
tekst i wywiad: Magda Bałkowska
zdjęcia: Katarzyna Kropornicka
***

Skąd pomysł, aby zajmować się konserwacją dzieł sztuki? Jest to dość niecodzienne zajęcie i mało powszechny zawód.

Powiem nawet, że nieznany. Dużo osób na mój zawód reaguje zdziwieniem i zaskoczeniem, ponieważ nie jest to popularna profesja. Odkąd pamiętam, zawsze chciałam zajmować się sztuką i pójść na studia w tym kierunku. Zafascynowanie sztuką rosło razem ze mną, a w liceum byłam już pewna i zdecydowana, że moje wykształcenie i zawód związany będzie z kierunkiem artystycznym. Nie wiedziałam jeszcze co to będzie, ale czułam, że chcę się poświęcić sztuce. I szczerze powiem, wyglądało to tak, że sprawdziłam jakie kierunki studiów są na Akademii Sztuki Pięknych w Krakowie i próbowałam sobie wyobrazić, który najbardziej będzie do mnie pasował. I stanęło na konserwacji. Ale wtedy do końca sama nie wiedziałam na co się piszę.

I na co się pisałaś?

Praca konserwatora jest bardzo fascynująca i daje dużo satysfakcji, ale wyobrażenie o tym zawodzie jest bardziej romantyczne, niż czasem to wygląda. Na przykład z filmów możemy wynieść obraz konserwatora, jako kogoś, kto stoi z pędzelkiem przed obrazem, w białym fartuchu i delikatnie odnawia dzieło. W rzeczywistości jest w tym kunszcie bardzo dużo ciężkiej oraz umysłowej pracy. Konserwator to połączenie artysty i naukowca. Obok umiejętności artystycznych, potrzebna jest też znajomość chemii i fizyki. Najczęściej jest to też praca z rozpuszczalnikami, która jest męcząca i niezdrowa. Duża część studiów konserwatorskich poświęcona jest malarstwu ściennemu, czym ja się zawodowo nie zajmuję, bo świadomie z tego zrezygnowałam m.in dlatego, że to praca pełna poświęceń, która wiąże się z częstymi, wielomiesięcznymi wyjazdami. Jednak wszystkie trudy rekompensuje kontakt z dziełem sztuki, który jest czymś wyjątkowym i rzadkim.

Swoje zawodowe doświadczenie zbierałaś również za granicą.

Zamarzyłam sobie, że jak będę na studiach, chcę wyjechać i uczyć się również za granicą. Zaczęło się od półrocznego wyjazdu do Antwerpii na Erasmusa, który dał mi naprawdę dużo. Otworzył mi oczy, pokazał, że w innych krajach do konserwacji podchodzi się nieco inaczej – nieco bardziej naukowo, a mniej artystycznie. Wróciłam do Polski dokończyć magisterkę i wiedziałam, że po studiach chcę wyjechać. Praca w Belgii i Holandii bardzo poszerzyła moje horyzonty, wzbogaciła mój kunszt konserwatora. Nauczyła mnie także wiele o sobie. Odkryłam, co muszę w sobie zmienić, a z drugiej strony, nauczyłam się doceniać swoje umiejętności i mówić o swoich sukcesach.

Jak wygląda Twoja praca? Od czego zaczynasz pracę konserwatorską?

Najłatwiej mi się o tym mówi, kiedy porównuję obraz do pacjenta, bo troszkę tak do tego podchodzę. Kiedy dostaję dzieło do konserwacji, zaczynam od dokumentacji fotograficznej oraz szeregu badań i obserwacji, oceny stanu zachowania i dopiero na podstawie wyciągniętych wniosków, przygotowuję plan działania i plan zabiegów do wykonania. To się fachowo nazywa projekt konserwatorski. W naszej pracy trzeba myśleć całościowo, bo na kolejnych etapach konserwacji używa się różnych materiałów, które muszą ze sobą współpracować. Czyli na przykład farba, którą użyję do retuszu, musi być kompatybilna z werniksem, który potem nałożę, w przeciwnym razie rozpuszczalnik z werniksu może mi ściągnąć to, co wcześniej na obrazie wyretuszowałam.

Zaczynam pracę od obserwacji, najczęściej przy użyciu mikroskopu, który jest moim ulubionym narzędziem. Obserwuję też obrazy w promieniowaniu ultrafioletowym, robię różne testy. Czasami pobieram próbki przekroju poprzecznego obrazu, dzięki czemu widzę jak on jest zbudowany. Oczywiście analizuję też obraz od strony historycznej i zbieram informacje o autorze i historii obiektu.

Co czujesz, kiedy rozpoczynasz pracę nad obiektem?

Ogrom ekscytacji, bo widzę już w mojej głowie, jak on będzie wyglądał po konserwacji i jestem bardzo podekscytowana tym, że będę mogła do tego doprowadzić.

Największe wyzwanie, przygoda związana z konserwacją dzieł sztuki?

Historia, którą lubię opowiadać, to odkrycie fałszerstwa podczas renowacji jednego z obrazów. Obraz został kupiony za dosyć duże pieniądze. Klient myślał, że jest to dzieło znanego holenderskiego malarza. Podczas obserwacji przez mikroskop odkryłam, że spękania na obrazie (tak zwana krakelura, czyli charakterystyczna siatka spękań tworząca się na powierzchni obrazu pod wpływem naturalnego starzenia) są namalowane. Były odwzorowane w tak wysublimowany sposób, że dopiero pod mikroskopem było to widoczne.

Wow, co za historia! Jestem ciekawa, co na to odkrycie powiedział Twój klient.

O dziwo nie przejął się tym specjalnie. Poprosił o dokończenie konserwacji, bo obraz mu się podoba i nadal miał wisieć u niego na ścianie.

Przeczytałam na twoim Instagramie, że praca konserwatora nie jest monotonna – co fascynuje Cię w tej pracy?

Każdy obraz, nad którym pracuję, jest inny i wymaga indywidualnego podejścia. Nawet obrazy z tego samego okresu, mogą mieć zupełnie inne, specyficzne problemy. Uwielbiam pracować zarówno z dziełami starych mistrzów, jak i ze sztuką współczesną. Fascynuje mnie także to, że po tylu latach od stworzenia dzieł, kiedy czas zrobił swoje, mogę sprawić, że wyglądają one tak, jak widział je autor.

I kolejne pokolenia mogą podziwiać te obrazy.

Tak, to prawda. I jest to bardzo satysfakcjonujące, ale jednocześnie to też duża odpowiedzialność. Jak pracowałam w Holandii, to pracownia konserwatorska w muzeum była oszklona i osoby, które odwiedzały to miejsce mogły obserwować nas przy pracy. Pewnego razu starsze małżeństwo podeszło do mnie i podziękowało za to, że przyczyniamy się do tego, że sztuka przetrwa i że oni mogą się nią cieszyć. To było bardzo przyjemne. W całej tej pogoni dnia codziennego zapominam czasem o sensie mojej pracy. Miło jak ktoś to docenia i mi o tym przypomni.


Close