Close
Alicja i Karol

Alicja i Karol

Spotkanie z Alicją i Karolem było jednym z bardziej wyczekiwanych w historii Milk & Sun. Po pierwsze, była to nasza pierwsza milkowa rozmowa na żywo po lockdownie, który zaskoczył nas wszystkich w marcu i zostawił z dużą niewiadomą, kiedy wrócimy na normalne tory funkcjonowania, za którymi, z każdym kolejnym tygodniem zamknięcia tęskniłyśmy coraz bardziej. Po drugie, z naszymi bohaterami umawiałyśmy się na rozmowę od dwóch lat! Historie, które co jakiś czas stawały nam na drodze i nie pozwalały się spotkać, niech pozostaną naszą milkową tajemnicą. Jedno wiemy na pewno, warto było czekać!

To już chyba taki nasz milkowy rytuał – niedzielne spotkania z naszymi bohaterami. Nie gonią nas wtedy inne obowiązki i możemy spędzić sporo czasu z naszymi rozmówcami w ich domach, poznając opowieści o ich życiu i pasjach. Wczesnym popołudniem pukamy do starych kamienicznych drzwi Alicji i Karola, którzy witają nas od progu przemiłym uśmiechem i zapraszają do swojego domu. W kuchni (która robi na nas piorunujące wrażenie, zresztą jak całe mieszkanie) czeka na nas najpyszniejszy serniko-braunie, jaki jadłyśmy w życiu. Zajadając się ciastem poznajemy historię tego miejsca, ale też i plany naszych bohaterów. Przeszłość i przyszłość pięknie przeplata się i łączy zarówno w naszej rozmowie, jak i we wnętrzu, które zamieszkują Alicja i Karol.

Ich mieszkanie to 180 metrów kwadratowych wnętrzarskiego majstersztyku i tyle samo metrów zachwytu! Każdy element wnętrza to nierzadko wytrwałość i ciężka praca Alicji i Karola, którzy za cel postawili sobie odnowić to mieszkanie z dbałością o historię tego miejsca. Dlatego tak ważna dla nich była renowacja zaniedbanej przez lata stolarki i sztukaterii. Obok starych kamienicznych elementów, w mieszkaniu naszych bohaterów spotykamy cudowną mieszankę stylów. Meble z okresu PRL-u zestawione są tu z rzeczami z Ikea i ikonami designu. Całości dopełniają obrazy autorstwa Alicji, które nadają mieszkaniu niesamowitego charakteru i świetnie komponują się z czernią i bielą ścian. Jest pięknie i inspirująco! Zobaczcie sami.

***
tekst i wywiad: Magda Bałkowska
zdjęcia: Maja Musznicka
***

Wasze mieszkanie jest piękne! Widać tu gigantyczną pracę włożoną w wykończenie. Obydwoje jesteście po architekturze wnętrz.

Karol: Tak, ale nie zajmujemy się już projektowaniem zawodowo. Kiedy skończyliśmy studia, a było to w 2010 roku, rynek był bardzo trudny, wszędzie królował styl wenge, którego kompletnie nie czuliśmy. Musieliśmy toczyć wojny z klientami, ciągle przekonywać do naszych wizji. I jakoś to wszystko spowodowało, że zapał nam szybko podupadł.

Alicja: Początki po studiach są o tyle trudne, że nie masz jeszcze zbudowanego portfolio. Klienci, którzy wiedzą, że mają do czynienia z osobami świeżo po szkole, wykorzystują to i wtrącają do projektu bardzo dużo swoich pomysłów, które nie do końca były zgodne z naszą wizją. Ktoś może powiedzieć, że to inwestor ma ostateczne słowo, my jednak nie chcieliśmy pracować na takich zasadach. Dziś realizujemy się w projektowaniu wyłącznie z pasji, dla ludzi trafiających do nas z polecenia.

Karol: Architektura wnętrz została bardziej dla nas. Nie zajmujemy się tym na co dzień, ale projektowanie cały czas z nami jest. Właśnie ruszamy z dosyć dużym projektem, w którym z pewnością nasza pasja do architektury będzie mogła się uzewnętrznić.

Zdradźcie nam coś!

Alicja: Marzymy o tym, aby zamieszkać na wsi. Myślimy o stworzeniu od podstaw eko wioski, której architektura będzie wpisywała się w przestrzeń tak, aby współistnieć z naturą i jej nie przeszkadzać.

Brzmi fantastycznie. Skąd taki pomysł?

Karol: Na nasz pomysł i zwrot ku naturze wpłynęło kilka czynników. Od jakiegoś czasu zauważamy, że to, czym się zajmuję, czyli wynajmowanie mieszkań na krótki termin, zaczyna nie mieć powoli dla nas przyszłości. W tym przekonaniu utwierdziła nas także cała sytuacja związana z koronawirusem. Po drodze zaczęliśmy myśleć, aby mieć swoje miejsce, gdzieś w naturze. Miejsce, w którym będziemy mogli organizować ciekawe spotkania, warsztaty, które będzie domem nie tylko dla nas, ale też dla innych ludzi. Mamy w głowach plany i projekty, teraz zaczynamy krok po kroku wdrażać je w życie. Jest w nas coraz większa ochota, aby uciec gdzieś na wieś, paradoksalnie w momencie, kiedy kończymy urządzać nasze mieszkanie.

Zostańmy zatem chwilę przy mieszkaniu. Co Was najbardziej urzekło, kiedy pierwszy raz tu weszliście?

Alicja: Przestrzeń!

Karol: Zobaczyliśmy wysokie sufity, sztukaterie. Pomimo, że ściany w korytarzu pokrywała boazeria, a kuchnię od salonu oddzielały drzwi niczym wyjęte z westernu, mieszkanie zrobiło na nas ogromne wrażenie.

Jak wyczarowaliście takie cudo, jakim jest teraz wasze mieszkanie?

Alicja: Mieszkanie wygraliśmy z przetargu miejskiego na wynajem mieszkań. Warunkiem był remont we własnym zakresie. Finansowo nie byliśmy przygotowani na renowację tak dużego mieszkania. Bardzo dużo zrobiliśmy tu sami, szczególnie Karol. To, jak wygląda teraz nasze mieszkanie, to efekt kilkuletniej pracy. Wszystko robiliśmy tu bardzo małymi krokami. Ale efekt nas bardzo cieszy.

Karol: Miałem już jakieś mniejsze i większe remonty za sobą. Z doświadczenia wiedziałem, że najwięcej pracy i wysiłku będzie kosztowała nas renowacja drzwi. Wymyśliłem sobie, że będą one białe, tak jak w oryginale. Trzeba było je solidnie przygotować pod malowanie. Wiedząc, ile to pracy, na początku nie chciałem się tego podjąć sam i zleciłem to, jak mi się wydawało, specjaliście. Niestety, drzwi pod wpływem nieumiejętnego wypalania, zostały mocno sfatygowane i musiałem sam je szlifować. Renowacja ich trwała prawie rok. Kosztowała nas dużo wysiłku, godzin pracy i pieniędzy. Jednak było warto.

W waszym mieszkaniu uwagę przykuwają również Twoje obrazy, Alicjo.

Alicja: Zawsze lubiłam malować, ale nigdy nie myślałam, że mogę to robić profesjonalnie. Dopiero od jakiegoś czasu zaczęłam o tym myśleć na poważnie. Kiedy w ubiegłym roku wróciliśmy z kilkumiesięcznej podróży po Azji, poczułam, że to jest ten moment, aby zacząć malować. Tworzyć w pełni przejrzyście, bez myślenia o konsultacjach z malarstwa, które miałam na studiach. (Alicja po architekturze wnętrz, studiowała edukację artystyczną na UAP w Poznaniu – przyp. red.) To, co teraz tworzę, wypływa ze mnie. Poczułam wreszcie, że są to moje, w pełni świadome artystyczne decyzje.

Wychodzisz ze swoją sztuką na zewnątrz?

Alicja: Tak, pierwszym takim momentem, było otwarcie salonu fryzjerskiego moich przyjaciół. Agnieszka potrzebowała do tworzonej przestrzeni obrazów i ja zgodziłam się je namalować. Kiedy moja twórczość spotkała się z pozytywną reakcją, poczułam, że muszę działać w tym kierunku dalej. Instagram również jest takim miejscem, które pozwala dotrzeć z tym, co się robi do większego grona odbiorców. Kiedy kończyłam studia, nie było takiego miejsca, w którym z taką łatwością możesz dzielić się swoją sztuką. Wydaje mi się, że było znacznie trudniej, może stąd tak długo czekałam z moim obrazami.

Wszystkie obrazy autorstwa Alicji, możecie zobaczyć na jej Instagramie: @dotyk.studio

A kto z Waszej dwójki jest fanem zbieractwa? Wasz dom wypełniają piękne kolekcje szkła, grafik.

Karol: Jak myślisz?

Okej, to było pytanie retoryczne.

Karol: Ja jestem raczej minimalistą, ale cieszę się, że Alicja jest takim zbieraczem, bo sam nie wiem, jakbym wypełnił tę przestrzeń z moim minimalistycznym podejściem.

Alicja: Tak, uwielbiam kolekcjonować. Sporo rzeczy w tym mieszkaniu robimy etapami, na przykład zapełnianie ścian obrazami i grafikami. To był bardzo długi proces. W kuchni, obok moich obrazów, wiszą grafiki Moniki Lisieckiej. Ostatnio w salonie zrealizowałam pomysł ściany zwierzęcej, na której umieściłam grafiki z motywami fauny i mini kolekcję motyli.

W waszym domu pełno jest także szklanych historii.

Alicja: Uwielbiam szkło i ceramikę o pięknych formach. Moja kolekcja jest wynikiem skrupulatnego szukania rzeczy na portalach z ogłoszeniami drobnymi lub na pchlich targach. Estetycznie najbardziej przemawiają do mnie lata 60. i właśnie z tego okresu mam najwięcej dekoracji. Posiadamy całkiem sporą kolekcję kryształów, które dostaliśmy od naszych babć. Ogromną wartość sentymentalną ma dla mnie serwis obiadowy, który moja babcia dostała jako prezent ślubny i jak ja ślubowałam, to mi go podarowała. Jest to pamiątka rodzinna, która będzie wędrowała z pokolenia na pokolenie. Mam marzenie, aby zostać posiadaczką kolekcji figurek zwierzęcych Mieczysława Naruszewicza. Na chwilę obecną nie mam żadnej z nich, ale już powoli się rozglądam w Internecie za pierwszym okazem.

Padło hasło podróż do Azji. Podróżowanie to chyba Wasza wielka pasja?

Alicja: Nasza przygoda z podróżowaniem zaczęła się ze cztery lata temu. Pierwsza nasza większa wyprawa była na Islandię. Spędziliśmy tam 10 dni. Zrobiliśmy sobie objazdówkę po wyspie. Spaliśmy w wynajętym samochodzie, mieliśmy ze sobą jedzenie przywiezione z Polski, wszystko po to, aby ograniczyć koszty, bo Islandia jest bardzo drogim krajem do podróżowania. Podobnie wyglądała nasza podróż po Norwegii czy Gruzji. Spanie w aucie i ciągłe przemieszczanie się.

Czyli lubicie bardziej wyprawy, niż wakacje typu all inclusive?

Karol: Zdecydowanie! Nigdy nie korzystaliśmy z takich ofert. Zawsze podróżujemy na własną rękę, według własnego planu.

Alicja: Tak było też z naszą podróżą po Azji, która trwała trzy miesiące i była pełna spontaniczności. Po prostu wylecieliśmy do Bangkoku z zamiarem, że najpierw pobędziemy w Tajlandii, potem będzie Laos, Kambodża, Wietnam i na koniec znak zapytania, którym okazała się Indonezja i wyspa Bali.

Karol: Przed wyjazdem na Bali, wyobrażałem sobie, że jest to wyspa pełna turystów i ekskluzywnych hoteli. Na szczęście okazało się, że była to tylko część mojego wyobrażenia. Na Bali mieszkają bardzo serdeczni, otwarci i bezinteresowni ludzie. Urzekło nas tam również to, że 40 minut łódką od tętniącego życiem centrum Bali, masz miejsca, takie jak wyspa Nusa Penida czy mini wysepki Gili, gdzie nic się nie dzieje. Masz wrażenie, że jesteś na końcu świata, gdzieś na rajskiej wyspie. Totalny slow live! Pewnie po kilku latach spędzonych w takim miejscu odciętym od świata człowiek potrzebowałby czegoś więcej. I właśnie ta bliskość dwóch skrajności – Bali pełnej restauracji i kulturalnych atrakcji oraz spokojnego Gili Meno – nas tak mocno urzekła w tym zakątku świata.

Czy taka trzymiesięczna podróż uczy czegoś o świecie? Wróciliście z niej odmienieni?

Alicja: Trochę na pewno. Bali zrobiło na nas ogromne wrażenie. Zobaczyliśmy, że można żyć inaczej. Że można mieszkać na wyspie i pracować zdalnie w Europie. Dało nam to dużo do myślenia i układania sobie tu, w Polsce, tak życia, aby móc kiedyś spędzić na Bali więcej czasu.

Karol: Mamy nadzieję, że osada, którą planujemy stworzyć, da nam właśnie taką upragnioną wolność.

Tego Wam zatem życzę.

Kanarek Rocky III

Bali

Close