Close
Maroko: Taghazout

Maroko: Taghazout

O podróży do Maroka marzyłam od zawsze. Góry, pustynia, Marakesz i mandarynki. Wreszcie się udało, kupiłam bilet i poleciałam. Trochę z obawami w sercu, bo jak tu się nie martwić, kiedy jedziesz sama, a z każdej strony słyszysz, że nie powinnaś, bo to kraj arabski, bo islam, bo jesteś dziewczyną. Ale tutaj, w Polsce, był grudzień, było zimno i ponuro, a co najważniejsze, zawsze chciałam tam pojechać.

tekst i zdjęcia: Ewelina Mickiewicz

Polska jesień i zima to chyba najlepszy czas, żeby wyruszyć do Maroka. Jest ciepło, ale nie gorąco. Świeci słońce, ale nie pali tak mocno, jak w samym środku marokańskiego lata. Na początku miała być objazdówka, czyli od miasta do miasta, ale byłam zmęczona. Pracą, końcem roku i tak zwyczajnie chciałam odpocząć. Poza tym lot z Warszawy do Maroka trwa tylko 4 godziny i jest to miejsce, do którego można jeszcze kiedyś wrócić. Widziałam, że Maroko to również mekka surferów, nie zastanawiając się zbyt długo postanowiłam pojechać i popływać nad ocean. Wybór surf miejscówek jest spory, ale po szybkim researchu w internecie i po kilku rozmowach ze znajomymi, wybrałam Taghazout – małą rybacką wioskę położoną 20 km na północ od Agadiru. Do Maroka wyleciałam rano, 30 grudnia. To już taka moja prywatna tradycja, że w tym czasie wyjeżdżam do krajów, gdzie jest ciepło, świeci słońce i rosną moje ukochane palmy. Wieczorem przed godziną 19 dojechałam do Taghazout, zmęczona, ale szczęśliwa.

Nowy Rok na fali

Jak w każdym arabskim kraju rano obudzą cię poranne modlitwy dobiegające z pobliskiego meczetu, tutaj nie było inaczej. To tak trochę, jak w naszej katolickiej Polsce, bicie dzwonów w kościołach na niedzielną sumę. Inny kraj, inny obyczaj. Spacer, kawa w cudownej kawiarni nad brzegiem oceanu i surfing. Aż sama sobie pozazdrościłam… Po kilku godzinach, wymęczona walką z falami i żywiołem, ale szczęśliwa, wróciłam do wioski i zastanawiałam się, jak zakończy się ten ostatni dzień w roku.

Kolejne dni upływały leniwie, oprócz surfingu oczywiście. Poznałam kilka osób, piłam niewiarygodnie słodką herbatę miętową i zajadałam się doskonałymi mandarynkami. Na temat jedzenia nie mam zbyt dużo do powiedzenia, oprócz warzywnego tagine, którym się zajadałam. W miejscowościach turystycznych, serwują smaczne europejskie jedzenie przyprawione kolorami i zapachami Maroka, ale temat marokańskich przypraw, to temat na oddzielny artykuł.

Chodźmy pogapić się na fale

Tutaj wszystko kręci się wokół surfingu. Szkoły, sklepy, hostele, restauracje i kawiarnie – do Taghazout przyjeżdża się tylko na surfing, bo infrastruktura i warunki są świetne. Już od wczesnych godzin porannych lokalni i przyjezdni łapacze fal, z deskami pod ręką, zmierzają na plażę. Czasem zdarza się tak, że fal nie ma i trzeba wyjechać kilka kilometrów dalej, żeby popływać.

Mieszkańcy Taghazout przywykli do Europejczyków, którzy przybywają tutaj codziennie, aby poczuć niesamowity klimat i atmosferę tego miejsca. Niektórzy, jak się okazuje, przyjeżdżają tutaj tylko po to, i wcale im się nie dziwię. Od Simoo, mojego trenera surfingu, dowiedziałam się, że dużo się tutaj zmienia, ludzie są coraz bardziej otwarci, jest więcej inwestycji, infrastruktura się poprawia. Jest tutaj miejsce, które szczerze mnie zadziwiło. Na wzgórzu, z którego widać wioskę, ocean i pobliską okolicę powstał skate park dla miejscowych dzieciaków, ale jak się okazuje nie tylko dla nich. 🙂 Pojechałam tam z Simoo, który opowiedziała mi historię tego miejsca.

Mieszkańcy wioski przychodzą nad ocean popatrzeć na fale. Potrafią spędzać tak długi czas, w skupieniu, zapatrzeni gdzieś daleko, pewnie sami nie wiedzą gdzie. Przychodzą w pojedynkę, parami, czasem z rodzinami.

Kiedy opowiedziałam o mojej obserwacji Simoo, powiedziała, że to nic szczególnego. Przychodzą bo zwyczajnie się nudzą, nie mają co robić, a mężczyźni, młodzi i starzy, przychodzą pogapić się na roznegliżowane Europejki w strojach kąpielowych.

Po pięciu dniach pojechałam do Marakeszu.

PS
W 2018 r. w Maroku (który był numer 2, zaraz po USA, w konsumpcji plastikowych reklamówek) wprowadzono oficjalny zakaz produkcji reklamówkę i pakowania zakupów w foliowe torby pod groźbą kary więzienia nawet do lat 4, zakupy są pakowane w worki z materiałów alternatywnych. Co do tak wysokiej kary, mam ogromne wątpliwości, kraj ma olbrzymie problemy ze śmieciami, a wprowadzone prawo to już jeden krok do przodu.

Warto wiedzieć:

Położenie: 19 km od Agadiru, 280 km od Marakeszu

Transport: z Agadiru taksówką; z Marakeszu – w opcji lux, bez problemu można wypożyczyć samochód, bardziej ekonomiczny będzie autobus do Agadiru i taksówka, której koszty można podzielić. Na dworcu w Agadirze na pewno znajdziecie podróżników jadących w tym samym kierunku co Wy.

Nocleg: skorzystałam z AirBnB, większość hoteli, hosteli czy pokoi prywatnych posiada tarasy widokowe na ocean, na których można spędzać wieczory i dzielić się doświadczeniami z innymi podróżnikami. Dla osób, które chciałby połączyć surfing, relax i jogę polecam to miejsce: Olo Surf & Nature. Piękne wnętrza, sztuka, surfing, joga.

Jedzenie: sklepy spożywcze czynne są od rana do późnych godzin wieczornych, jest również bardzo duży wybór restauracji i kawiarni, które serwują przepyszne lokalne jedzenie i klasyczne dania z kuchni europejskie, co oznacza, że fani pizzy też będą zadowoleni. Większość z nich znajduje się tuż nad samym brzegiem oceanu, a pyszne śniadanie czy kolacja z widokiem na fale i przy dźwiękach ocean smakują niesamowicie dobrze. Warto spróbować: tadżin (opcja wege), kuskus z warzywami, herbata miętowa (przepyszna), owoce (szczególnie mandarynki) i warzywa kupowane w lokalnych sklepach.

Bezpieczeństwo: przez cały pobyt w Taghazout, a potem w Marakeszu, czułam się bezpiecznie. Pamiętajmy, że Maroko to kraj arabski i my, jako goście w takim kraju, z szacunku dla kultury i tradycji, powinniśmy choć w minimalnym stopniu dopasować się do zasad tutaj panujących. Może nam się to nie podobać, ale warto o tym pomyśleć.

***

Ewelina na co dzień mieszka w Warszawie. Od wielu lat zajmuje się marketingiem. Lubi robić zdjęcia, szczególnie podczas podróży. Właśnie przygotowuje się do rocznej wyprawy do Ameryki Południowej.
Więcej zdjęć Eweliny znajdziecie na jej Instagramie.

Close