Close
Kasia i Paulina | Hashimotowiksa

Kasia i Paulina | Hashimotowiksa

Hashimotowiksa to duet performerski zainicjowany przez dwie poznańskie artystki –  Paulinę Jaksim oraz Kasię Kulmińską, który powstał z potrzeby stworzenia wspólnej przestrzeni dla relacji pomiędzy tańcem współczesnym, modą oraz kulturą clubbingu. Jedną z głównych inspiracji dziewczyn jest cywilizacyjne przyspieszenie i wynikające z niego konsekwencje dla człowieka. W tle performatywnych działań artystek rezonuje konflikt pomiędzy tempem współczesności, a pełną wyrzeczeń pracą twórczą. W tym kontekście ich działania nawiązują także do cywilizacyjnej choroby – hashimoto, z którą obie artystki zmagają się od kilku lat.  

***
tekst i wywiad: Doma Jarosz
zdjęcia: Maja Musznicka
***

Swoją pracą chcą przeciwstawiać się niedoskonałościom ciała i presji, którą czują ze strony współczesnego świata, jednocześnie czerpiąc z tych aspektów życia inspirację i wyrażając ją językiem ciała. Na co dzień spotkać je można również na deskach Polskiego Teatru Tańca w Poznaniu.

Kasię i Paulinę odwiedziłyśmy w ich mieszkaniach w Poznaniu. Zobaczyłyśmy, jak żyją, czego słuchają, jakim powietrzem oddychają na co dzień. To barwny duet rozmaitości, plastyczności i zgrania. Ciężko obok takiej energii przejść obojętnie! 

Nasze odwiedziny rozpoczynamy od spotkania u Pauliny, która wraz ze swoim partnerem Mikołajem mieszka na poznańskim Łazarzu. Wchodzimy! 

Od progu wita nas duża kuchnia w towarzystwie roślin i boazerii, na parapecie widzimy pięknie awokado. Dominuje tu ciepłe drewno i biel. Gdzieś słyszę Maję – “No i jest kula dyskotekowa!” Sama mijam w przejściu plakat “Być jak Beata”. Zapowiada się ciekawie.

Paulina to niezwykle serdeczna osoba, dlatego w jej domu musiało znaleźć się miejsce na pokój gościnny, o którym zawsze marzyła. Spoglądamy także do pracowni Mikołaja i ekipy .WJU. To właśnie oni byli odpowiedzialni m.in. za tegoroczną oprawę wizualną w Circusie na festiwalu Audioriver w Płocku. Wracamy jednak do pokoju dziennego, w którym naszą uwagę skupia sporych rozmiarów rysunek. Jak się okazuje – to jedna z prac zaliczeniowych Mikołaja, pamiętająca jeszcze czasy studiów. 

Po chwili do spotkania z nami dołącza druga połowa duetu – Kasia. Na kolejne godziny swobodnie rozsiadamy się w rozmowach o teatrze, zdrowym i świadomym podejściu do życia, edukacji i… tańcu ludowym.

Dziewczyny, opowiedzcie nam o Waszych dotychczasowych działaniach. Jak to wszystko się zaczęło? 

Kasia: Z Pauliną przyjaźnimy się od 2014 r. Poznałyśmy się w Polskim Teatrze Tańca w Poznaniu. Pierwszy, w pełni wyprodukowany przez nas spektakl eXordial zagrałyśmy na Festiwalu Atelier w PTT w 2015 r. Od razu złapałyśmy wspólne flow, co kilka lat później zaowocowało powstaniem Hashimotowiksy. 

Następnie zadebiutowałyśmy na scenie festiwalowej Tauron Nowa Muzyka w Katowicach, gdzie miałyśmy przyjemność przedstawić widzom Uran Uran w reżyserii Wojciecha Kucharczyka. Współpracowałyśmy także z festiwalem Short Waves czy poznańskim Bałtykiem. Nasza ostatnia przygoda to spektakl Afterhuman Afterparty, który zagrałyśmy na tegorocznym Audioriver. Jesteśmy związane również z klubem Tama. Asia i Arek, właściciele klubu, są na nasze działania bardzo otwarci, a sama przestrzeń z pewnością zachęca zupełnie nowych widzów do wejścia w świat teatru i tańca.

Paulina: Nazwa naszego kolektywu wywodzi się od choroby, której obie stawiamy czoła. 

Właśnie rozpoczęłyśmy w Tamie cykl warsztatów ruchowych „Ciało/Techno/Wyobraźnia”. Podczas tych spotkań przeprowadzamy wiele ciekawych rozmów m.in. o tym, jak ruch wpływa na nasze zdrowie. Przede wszystkim trzeba pamiętać jednak o diecie. Warto zacząć właśnie od niej. Ja od kilku już lat stosuję dietę wegańską, Kasia zrezygnowała z mięsa. Obie staramy się także nie nadużywać glutenu. Jak widać – żyjemy i czujemy się świetnie! 

Zatrzymajmy się na chwilę przy festiwalu Audioriver i spektaklu Afterhuman Afterparty (zobaczcie wideo). To wiadomość w kapsule czasu. Polaroidy z ostatniej imprezy ludzkości. Miałam tę przyjemność być i zobaczyć. Pod koniec w strugach deszczu i z błyskawicami w tle, które tylko wzmacniały cały przekaz. Teraz nawet i myślę, że było w tym coś apokaliptycznego. Ślę wielki ukłon w kierunku całej ekipy! To ważny, szczery i potrzebny manifest. Jak wyglądało to wszystko od kulis?

Paulina: Do wzięcia udziału w spektaklu zaprosił nas Manoid, autor muzyki i konceptu. Pamiętam, że zadzwonił do mnie dzień przed Sylwestrem. Podobała mu się koncepcja spektaklu Uran Uran, którą miał przyjemność zobaczyć na Tauronie w Katowicach. Rozmawialiśmy jakiś czas, kiedy nagle dostaliśmy propozycję od organizatorów Audioriver. Było to dla nas niemałe zaskoczenie i wyróżnienie. Do współpracy dołączyli m.in. Magda Koryntczyk, .WJU, RAG i Aleksander Prowaliński. Na dopięcie całości mieliśmy dosłownie dwa tygodnie, dziennie robiliśmy po 12-14h prób w poznańskim Pawilonie, który udostępnił nam przestrzeń do swobodnej i twórczej pracy. Magda napisała: “Odtańczyliśmy koniec świata! Przeżyliśmy trzy miesiące w dwa tygodnie prób – po prostu zagięliśmy czas.” Niesamowite doświadczenie, na wariata!

Kasia: Magda jest dramaturgiem, a jej wkład reżyserski przy spektaklu był naprawdę nieoceniony. To niesamowita artystka! My miałyśmy swój girl gang, jadłyśmy razem śniadania przed Pawilonem, w powietrzu czuć było niesamowity vibe. Dawno nie spędzałam czasu w tak twórczej, kobiecej energii, chyba nawet i nigdy. Cała atmosfera towarzysząca temu przedsięwzięciu przypominała mi bardziej obóz, wyjazd z dziewczynami na wakacje. Pracowałyśmy naprawdę ciężko, ale to, co się między nami wytworzyło, było niesamowite. Do tej pory zbieramy wiele pozytywnych i ciepłych słów, cała ekipa z nami współpracująca dała z siebie wszystko. To była ciężka praca, ale było warto!

W spektaklu poruszacie wątek dewastacji planety przez człowieka. Nie ulega wątpliwości, że jest to najważniejszy temat rozmów społecznych. W każdym razie powinien być. Wyczytałam także, że mówi się już o występowaniu depresji klimatycznej, określanej jako lęk przed społecznymi i politycznymi następstwami katastrofy klimatycznej. Jak oceniacie obecną sytuację i co Wy robicie w duchu ochrony planety?

Kasia: Bardzo wiele osób nie zdaje sobie sprawy ze skali problemu, jego powszechności. A sztuką chcemy poruszać tematy, które są dla nas ważne. Na przykład w Szwajcarii ta świadomość jest na bardzo wysokim poziomie. W Polsce to wszystko idzie wolniej, brakuje nam edukacji i chęci. Toniemy w swoich własnych śmieciach i nic z tym nie robimy, przynajmniej zdecydowana większość. Od wielkich koncernów poczynając, po działania tu i teraz – w najbliższym otoczeniu. 

Paulina: Ja zaczęłam się tym interesować bardziej, gdy przeszłam na dietę. Kasia nazywa mnie ekoświruską. Staram się żyć w duchu zero waste. Po chińszczyznę na wynos idziemy z Mikołajem z własnymi pudełkami. Niedawno postanowiłam zrezygnować także z kosmetyków do mycia ciała. Do odświeżenia twarzy, jak już, używam wody różanej. Kiedyś miałam problemy z suchą skórą, cały czas musiałam ją kremować. Od kiedy przestałam używać kosmetyków – problem zniknął. Skóra to największa powierzchnia, którą oddychamy, nie zapominajmy o tym. Kosmetyki blokują jej naturalny cykl i uzależniają od wielu substancji. W zielarni kupiłam ostatnio wyciąg z opium i traktuję go jako perfum. Do prania używam kasztanów piorących, sodę oczyszczoną, ocet i olejki eteryczne, a większość ubrań w mojej szafie to skarby znalezione w second handach. Mam takie poczucie, że robię, co mogę. Mikołaj czasem ubolewa za brakiem intensywnego zapachu proszku do prania, czy smakiem makaronu cztery sery z łososiem, ale dajemy w tym wszystkim radę.

Kasia: To wszystko jest kwestią dobrej organizacji i edukacji. Wiele koncernów zdaje sobie sprawę z ilości plastiku, jaka jest dzisiaj produkowana, jednak dla większości konsumentów wygoda jest ważniejsza niż ekologia. Świadoma firma to nie zawsze świadomy konsument. 

Z dziewczynami rozmów mogłoby nie być końca, ale nasza busola właśnie wtedy wyznaczyła kierunek Jeżyce, gdzie wspinając się na 5-te piętro trafiamy do królestwa Kasi. 

“Ruda marzy, że kiedyś zrobią jej w kamienicy windę” – śmiała się Paulina.
“A skąd wzięła się Ruda?” – dopytałam.
“Kasia lubi eksperymentować z kolorami na głowie. Kiedyś pojawił się na jej głowie także rudy i od tego czasu przyjęło się, że Kasia to po prostu Ruda.”

Mieszkanie ma bardzo ciekawy układ, “skośno-przechodni”. W takim jeszcze nie byłyśmy. Tu także dominuje biel, drewno i rośliny. Moją uwagę zwraca miętowa podłoga w kuchni (ach te kuchnie!) i wielki okaz geranium, prosto ze Śląska, przy którym rozmowa zatrzymuje się na dłuższą chwilę. Mai udaje się dostać szczepkę do domowej hodowli, a ja swoje oko zawieszam na lodówce, na której znajduję pamiątkowe zdjęcia i magnesy.

Do pokoju dziennego wpada sporo światła, dzięki urokliwemu i dużemu wyjściu na balkon. Nienachalnie otaczają nas także dewocjonalia, w których Kasia jest zakochana. Zaglądamy również do ogromnej garderoby w sypialni, w której – jak mówi sama zainteresowana – dominują cekiny. 

Czym jest dla Was dom? I czy teatr też nim jest? 

Kasia: Staram się oddzielać te dwie sfery. Teatr nazywam zespołem ludzi. Nie widzę sali, nie widzę budynku. Widzę fantastycznych ludzi, z którymi dużo podróżuję, gram na co dzień, imprezuję. W teatrze spędzam sporo czasu i wkładam w to dużo serca, ale dom ma dla mnie wymiar zdecydowanie bardziej intymny. To miejsce dla mnie, swego rodzaju odskocznia, oaza, miejsce spotkań i… kwiaty. 

Paulina: Uwielbiam spędzać wolne chwile z naszymi przyjaciółmi z teatru, dzielić się z nimi przeżyciami. I właśnie dlatego teatr jest dla mnie domem – dzięki tym ludziom. Swoje miejsce znalazłam także na Łazarzu, spory udział miał w tym Mikołaj. To jest miejsce dla nas, gdzie możemy być razem, chodzić nago, czuć się swobodnie i nikt nie jest w żaden sposób tym faktem skrępowany czy zawstydzony. Mogę się położyć na podłodze, bo to jest po prostu moje miejsce. Bardzo lubię się tym moim domem także dzielić. Zawsze, kiedy podróżowałam, byłam miło hostowana. W moim rodzinnym domu także było wielu gości. Ja po prostu marzyłam, żeby ten pokój gościnny mieć! Większość gotuje w podziękowaniu jakąś kolację, a że zarówno ja, jak i Kasia, nie za wiele gotujemy, to zawsze jest to dla nas coś miłego. 

Kasia: Ja gotuję kilka potraw, które są sprawdzone, szybkie i proste. 

Doma: Jakie?

Kasia: Makaron bezglutenowy z suszonymi pomidorami, czosnkiem i pietruszką. Lubię też “dania garnkowe”, uwielbiam letnie warzywa.

Chciałbym także, abyście na koniec opowiedziały nam, jak w Polsce miewa się sytuacja tańca. 

Kasia: Taniec jest niszowy, dlatego cieszę się, że pojawia się gdziekolwiek. Spotykamy się także z określeniem “DJ i tancerki”. Nigdzie nie jest mówione głośno o tym, że jesteśmy równorzędnymi artystami. Na wielkich imprezach taniec jest często co najwyżej “dodatkiem”. My chcemy to zmienić. W Polsce to wina braku edukacji. Dla większości ludzi taniec jest po prostu totalną abstrakcją.

Paulina: W Holandii odbywałam staż w teatrze, w którym mieli świetny program spektaklu połączonego z warsztatami. Dzieci biorące w nim udział nie dość, że najpierw coś zobaczyły, to potem miały możliwość przepracowania tego zarówno w swojej głowie, jak i przez ciało. Uważam, że w polskich szkołach powinny być obowiązkowe warsztaty taneczne czy zajęcia z tańca ludowego. To jest przecież nasze dziedzictwo narodowe! W Hiszpanii flamenco tańczą wszyscy. A u nas? Większość nie umie wymienić 5 polskich tańców. A zatańczyć… 

Kasia: Poczucie rytmu, kondycja, czytanie ruchu, szacunek do dotykania drugiej osoby. To wszystko daje nam taniec. Dlaczego tego nie pielęgnujemy? Tam jest takie spektrum do działania. I to, jakie ludowość ma piękne kostiumy!

Paulina: A jaki to jest żywioł, zabawa! To wielki skarb, który powoli zatraca się na naszych oczach. Prawdziwych pasjonatów można zliczyć na palcach jednej ręki. Nie przepadam też za formą ze szkoły baletowej, gdzie uczono mnie stylizowanej formy ludowości. To miało być ładne i eleganckie. A taniec ludowy to przecież żywa pasja. Zatańczyć takiego oberka z prawdziwego zdarzenia, na wsi. Marzenie!

I tu niestety kończymy, choć materiałów po rozmowie jest na co najmniej pierwszy rozdział książki. 

Paulinę i Kasię mamy przyjemność obserwować już od dłuższego czasu. Z właściwym sobie poczuciem humoru, energią i podejściem do życia potrafią inspirować, skłaniać do refleksji i hipnotyzować. Trzymamy za te dziewczyny mocno kciuki! 

A Wy koniecznie wpadnijcie na ich Instagram i Facebooka! Tam znajdziecie także więcej informacji na temat cyklicznych warsztatów ruchowych “Ciało/Techno/Wyobraźnia”, które odbywają się w wyjątkowej przestrzeni poznańskiej Tamy. 

Do przeczytania! 

instagram – @hashimotowiksa

facebook – @hashimotowiksa

Warsztaty “Ciało/Techno/Wyobraźnia” – do sprawdzenia tu

Close